Quemar las naves (2007)
Więzy rodzinne potrafią być jak bluszcz. Z pewnej odległości wydają się olśniewać swoją zielenią pokrywającą każdą wolną ścianę. Z bliska jednak zdają się tłamsić, więzić jednostkę w relacjach tyleż bliskich co toksycznych. Jest to szczególnie prawdziwe, kiedy podłożem tych więzi jest choroba, umieranie, śmierć.
Helena i Sebastian to rodzeństwo, dzieci słynnej śpiewaczki, która teraz leży zwijając się w bólu śmiertelnej choroby. Helena z własnej woli stała się niewolnicą choroby, będą w domu 24 godziny na dobę. I choć ma do pomocy służącą, robi wszystko, by cały dom był na jej głowie. Dotyczy to także brata, delikatnego z charakteru Sebastiana. Czy jednak na pewno jest on aż tak delikatny, jak się wszystkim wydaje, czy może jest niczym cherlawe drzewko próbujące wzrastać w cieniu rozłożystego dębu? Na to pytanie już wkrótce poznajemy odpowiedź, kiedy Sebastian zauważa nowego ucznia w szkole – Juana. Pod jego wpływem zmieni się jego zachowanie. Zacznie uniezależniać się od otoczenia. Helena niezbyt dobrze to zniesie. Jednak kiedy Sebastian będzie miał szansę na przecięcie pępowiny, stchórzy. To Helena – jak zwykle – będzie musiała podjąć decyzję, to ona spali tytułowe statki, dając przyszłość i sobie i Sebastianowi.
"Quemar las naves" to opowieść o dorastaniu. Z jednej strony jest to dość standardowa powiastka o dojrzewaniu i odkrywaniu samego siebie. Z drugiej strony reżyserowi udało się nadać jej wyjątkowy ton. Relacje pomiędzy bohaterami są dość skomplikowane, co aktorzy udanie odgrywają. Odkrywanie prawdy o sobie ma tu wiele aspektów i nie każdy z bohaterów zaakceptuje to, kim jest. Nie jest to filmowe arcydzieło, ale ogląda się całkiem nieźle.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz