Grown Ups (2010)
Zupełnie nie dziwi mnie to, że w Stanach "Duże dzieci" zarobiły grubo ponad 100 milionów dolarów. Jest to bowiem kwintesencja amerykańskiego stylu, pochwała ich systemu wartości i ogólne pianie z zachwytu nad wspaniałością tamtejszych społeczności, nawet jeśli wydają się pełne wad. Wady te bowiem są bardzo powierzchowne – wystarczy weekend 4 lipca, by usunąć je w niebyt i wzmocnić to, co jest tak wspaniale amerykańskie: rodzina, przyjaciele, zdrowa rywalizacja i wspieranie słabszych w potrzebie.
Cały ten amerykański bullshit oczywiście do mnie nie przemawia. Pozostaje więc kwestia samej komedii. A tu nie jest już tak wspaniale, choć myślałem, że będzie gorzej. Jest kilka zabawnych scen. Problem w tym, że wrzucono tu zbyt wiele gwiazd i komediowych talentów, by dla wszystkich starczyło miejsca. Marnuje się Bello i Rudolph, niezrozumiała jest obecność Buscemiego (Wileya mógł zagrać każdy), Salma Hayek nie ma ani jednej zabawnej kwestii, za to kilka innych gagów jest powtarzanych do znudzenia.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz