Bal (2010)
"Miód" posmakował mi zdecydowanie bardziej niż "Mleko". Opowieść o relacji Yusufa z ojcem wyszła Kaplanoglu znacznie lepiej niż relacja z matką. Jest coś prawdziwie magicznej, chwytającego za serce w związku łączącym cierpiącego na padaczkę ojca z jąkającym się Yusufem. Ich cicha więź staje się gruntem, na którym wyrasta wrażliwy chłopiec. Rzadko kiedy ojciec i syn są w kinie tak wspaniale portretowani.
Plusem jest też odejście Kaplanoglu od metafor, które w "Mleku" były zbyt oczywiste. Jest ich kilka (funkcjonujących głównie jako spoiwa z poprzednimi filmami trylogii o Yusufie), ale nie przytłaczają one całość. Zamiast tego jest tu kilka naprawdę przepięknych scen (jak choćby Yusuf wypijający na końcu szklankę mleka albo mord w jego oczach, kiedy widzi ojca dającego innemu dziecku podarek).
Oto skromne, ciche kino, w którym tkwi prawdziwa magia. Nie to co u wyrachowanego Skolimowskiego.
Ocena: 8
Plusem jest też odejście Kaplanoglu od metafor, które w "Mleku" były zbyt oczywiste. Jest ich kilka (funkcjonujących głównie jako spoiwa z poprzednimi filmami trylogii o Yusufie), ale nie przytłaczają one całość. Zamiast tego jest tu kilka naprawdę przepięknych scen (jak choćby Yusuf wypijający na końcu szklankę mleka albo mord w jego oczach, kiedy widzi ojca dającego innemu dziecku podarek).
Oto skromne, ciche kino, w którym tkwi prawdziwa magia. Nie to co u wyrachowanego Skolimowskiego.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz