Inside Job (2010)
"Inside Job" jest jak amerykański podręcznik: kolorowy, fajny, prosty i konkretny. W miarę przystępny sposób przedstawia laikom świat finansów, punkt po punkcie wyjaśniając mechanizmy, które sprawiły, że dla milionów ludzi na świecie sen o bogactwie zamienił się w koszmar ubóstwa. I choć większość finansowych pojęć pewnie pozostanie niezrozumiała, widzowie nie powinni mieć problemów ze zrozumieniem o co w tym wszystkim chodzi.
A chodzi o jedyny system, który z przestępczości uczynił regułę, a bezprawie objął parasolem ochronnym prawa. Innym, jak faszyzm czy socjalizm, to się nie udało. Tymczasem kapitalizm ma się fantastycznie jako jedyna słuszna i powszechnie (no prawie) obowiązująca idea. Stworzona jako protestancka (bądź masońska) utopia, idea kapitalizmu przez lata wydawała się sprawdzać. Uznano więc, że nie potrzebuje nadzoru, że jest to rzecz dojrzała, która sama z siebie utrzyma homeostazę. I tak narodził się współczesny system finansowy, który szybko przekształcił instytucje takie jak banki w wielkie pasożytnicze konglomeraty. Rozpoczęła się darwinistyczna wojna o dostęp do środków finansowych, które istniały jedynie w wirtualnym świecie naprawdę wysokiej matematyki. Brutalna walka o maksymalizację zysków doprowadziła do absurdu, w którym porażka i plajta staje się miliardowym sukcesem. W tym wszystkim liczy się już tylko dobro samej firmy (i jej największych udziałowców), reszta jest traktowana jak pożywienie, nawóz i odchody. Człowiek, a nawet cały kraj nie ma znaczenia, liczy się tylko chciwość koncernów.
W "Inside Job" nie ma w zasadzie żadnej odkrywczej tezy. Jak na dłoni pokazano za to, że demokraci i republikanie mogą różnić się w sprawie aborcji, małżeństw homoseksualnych i obecność kreacjonizmu w szkołach, ale kiedy chodzi o system finansowy nie ma między nimi żadnej różnicy. Twórcy naświetlają też gorzką prawdę, że Obama powinien swoje hasło wyborcze "Change" zmienić na "No Change".
Trochę szkoda, że film na końcu okazuje się agitką polityczną. Nie wiem tylko, czy twórcy zdają sobie sprawę z tego, że ich film wcale nie agituje za działaniami w ramach systemu demokratycznego. Film pokazuje bowiem wyraźnie, że demokracja nie ma szans w starciu z korporacjami. Jeśli już, to "Inside Job" zachęca do bardziej radykalnych działań, jak terroryzm ekonomiczny. Spowodowanie, by system sam siebie zniszczył jest bardzo kuszącą myślą po obejrzeniu tego filmu. Jest rzecz jasna myśl naiwna i nie mogąca doprowadzić do niczego dobrego. Jednak pomimo największego ekonomicznego kryzysu w dziejach globalnej gospodarki rynki finansowe niczego się nie nauczyły, bo też i nie musiały. Ci, którzy przetrwali, są potężniejsi niż przed kryzysem...
Ocena: 8
A chodzi o jedyny system, który z przestępczości uczynił regułę, a bezprawie objął parasolem ochronnym prawa. Innym, jak faszyzm czy socjalizm, to się nie udało. Tymczasem kapitalizm ma się fantastycznie jako jedyna słuszna i powszechnie (no prawie) obowiązująca idea. Stworzona jako protestancka (bądź masońska) utopia, idea kapitalizmu przez lata wydawała się sprawdzać. Uznano więc, że nie potrzebuje nadzoru, że jest to rzecz dojrzała, która sama z siebie utrzyma homeostazę. I tak narodził się współczesny system finansowy, który szybko przekształcił instytucje takie jak banki w wielkie pasożytnicze konglomeraty. Rozpoczęła się darwinistyczna wojna o dostęp do środków finansowych, które istniały jedynie w wirtualnym świecie naprawdę wysokiej matematyki. Brutalna walka o maksymalizację zysków doprowadziła do absurdu, w którym porażka i plajta staje się miliardowym sukcesem. W tym wszystkim liczy się już tylko dobro samej firmy (i jej największych udziałowców), reszta jest traktowana jak pożywienie, nawóz i odchody. Człowiek, a nawet cały kraj nie ma znaczenia, liczy się tylko chciwość koncernów.
W "Inside Job" nie ma w zasadzie żadnej odkrywczej tezy. Jak na dłoni pokazano za to, że demokraci i republikanie mogą różnić się w sprawie aborcji, małżeństw homoseksualnych i obecność kreacjonizmu w szkołach, ale kiedy chodzi o system finansowy nie ma między nimi żadnej różnicy. Twórcy naświetlają też gorzką prawdę, że Obama powinien swoje hasło wyborcze "Change" zmienić na "No Change".
Trochę szkoda, że film na końcu okazuje się agitką polityczną. Nie wiem tylko, czy twórcy zdają sobie sprawę z tego, że ich film wcale nie agituje za działaniami w ramach systemu demokratycznego. Film pokazuje bowiem wyraźnie, że demokracja nie ma szans w starciu z korporacjami. Jeśli już, to "Inside Job" zachęca do bardziej radykalnych działań, jak terroryzm ekonomiczny. Spowodowanie, by system sam siebie zniszczył jest bardzo kuszącą myślą po obejrzeniu tego filmu. Jest rzecz jasna myśl naiwna i nie mogąca doprowadzić do niczego dobrego. Jednak pomimo największego ekonomicznego kryzysu w dziejach globalnej gospodarki rynki finansowe niczego się nie nauczyły, bo też i nie musiały. Ci, którzy przetrwali, są potężniejsi niż przed kryzysem...
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz