True Grit (2010)

Gdyby nie było Coenów, należałoby ich wymyślić. Jakże nudny byłby świat bez ich filmowego kunsztu, wyobraźni i poczucia humoru! Nawet kiedy robią słabszy film, to i tak na tle innych produkcji jest on całkiem niezły. A kiedy wszystko im wychodzi, wtedy dostajemy film naprawdę wielki. Nie wiem, czy za jakiś czas pamięć o "Prawdziwym męstwie" nie zblaknie, czy czas nie pokryje wszystkiego patyną. Dziś wszakże jestem w siódmym niebie, bo oto obejrzałem jeden z najlepszych filmów w karierze Coenów. A już na pewno najlepszy od czasu "Fargo".


"Prawdziwe męstwo" nie rozkręca się. Od pierwszej minuty wkraczamy do wartkiego strumienia narracji, która porywa nas perfekcyjnymi dialogami (i wisielczymi monologami). Wszystkie sceny rozgrywające się w miasteczku to perły komedii: scena publicznej egzekucji, targowania się, rozprawy sądowej. Tak dobrze napisanych i zagranych scen komediowych ze świecą można byłoby szukać. Do tego dochodzi nienaganna konstrukcja bohaterów, którzy zostali idealnie wyważeni stając się wyrazistymi postaciami, o których pamięta się długo po opuszczeniu kina. I dotyczy to nie tylko trójki głównych bohaterów, ale też całej plejady postaci drugoplanowych.

W amerykańskich recenzjach powtarzane są słowa, że "Prawdziwe męstwo" jest najmniej 'coenowy' ze wszystkich filmów braci. Co za stek bzdur! To poczucie humoru, ci bohaterowie, ta konstrukcja narracji – odnajdziemy tu wszystko od wspomnianego już przeze mnie "Fargo" po "Bracie, gdzie jesteś?". Wystarczy pierwsze pięć minut, by rozpoznać ich wyjątkowy styl.

W tych samych recenzjach mówi się, że Coenowie wskrzeszają tradycyjny western. Jest to kolejna bzdura. Owszem, w "Prawdziwym męstwie" mamy tradycyjną konstrukcję, mamy wszystkie elementy jakie powinny się w westernie pojawić (no może poza panienkami z saloonów), ale bracia nie kryją swego dystansu nasycając wszystko humorem, który jest zupełnie nietypowy dla klasycznej opowieści z Dzikiego Zachodu. I przez to całość ma swój wyjątkowy charakter. Kiedy dodać do tego świetne aktorstwo (Hailee Steinfeld ma szansę stać się gwiazdą z prawdziwego zdarzenia), świetne jak zawsze zdjęcia Rogera Deakinsa (choć w "Zabójstwie Jessego Jamesa" były lepsze) i cała resztę, otrzymamy rzecz, co do której nie można się przyczepić (a przynajmniej ja nie mogę).

Ocena: 10

Komentarze

  1. Czekam na ten film niecierpliwie, ale od teraz jest to oficjalnie najbardziej oczekiwana przeze mnie premiera roku. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To była też moja najbardziej oczekiwana premiera roku.
    A teraz "Męstwo" postawiło wysoko poprzeczkę i kto wie, może będzie moim ulubionym filmem roku :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)