Balada triste de trompeta (2010)
Moja ocena "Hiszpańskiego cyrku" niestety jest niepełna. Nie znam aż tak dobrze historii XX-wiecznej Hiszpanii, a film jest ewidentnie alegorią na czasy dyktatury Franco. Álex de la Iglesia próbuje zrozumieć i opowiedzieć o szaleństwie, które sprawiło, że Hiszpanie z jednej strony nienawidzili opresyjnego rządu, z drugiej strony dawali się rżnąć jakby sami tego pragnęli, a ci, którzy stawali do walki okazywali się smutnymi clownami na skraju załamania nerwowego.
Pozostała mi zatem historia trójkąta miłosnego o dwóch pajacach zakochanych w tej samej kobiecie. To opowieść o sprzeczności, brutalności skrywanej za maską łagodności i cierpieniu splecionym z rozkoszą. Na tym poziomie jest to historia dość typowa dla reżysera i nie odkrywa tu niczego nowego. Powiedziałbym nawet, że chwilami jest nieco zacofany w stosunku do tego, co kręcił dekadę wcześniej.
Dobrze za to wypada trójka aktorów w głównych rolach, budując niezwykle intensywną, niejasną relację. To dzięki nim "Hiszpański cyrk", z przyciężkiej, barokowej alegorii staje się żywą opowieścią o ludziach wewnętrznie rozdartych.
Ocena: 6
Pozostała mi zatem historia trójkąta miłosnego o dwóch pajacach zakochanych w tej samej kobiecie. To opowieść o sprzeczności, brutalności skrywanej za maską łagodności i cierpieniu splecionym z rozkoszą. Na tym poziomie jest to historia dość typowa dla reżysera i nie odkrywa tu niczego nowego. Powiedziałbym nawet, że chwilami jest nieco zacofany w stosunku do tego, co kręcił dekadę wcześniej.
(Carolina Bang) |
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz