Alex und der Löwe (2010)
"Alex und der Löwe" miało zapewne być komedią romantyczną opowiadając o tym, jak znaleźć drugą połowę w dzisiejszym świecie. O tym, że jest to komedia można domyślić się z napisów początkowych i kilku dowcipów porozrzucanych tu i ówdzie. Niestety całość jest tak zła, że z trudem przychodzi zmuszenie się do choćby cienia uśmiechu.
W tym filmie nic praktycznie nie funkcjonuje tak, jak powinno. Prymitywna reżyseria pozbawiona jest kinowego ducha. Przez to całość sprawia wrażenie amatorskiej produkcji zrealizowanej przez kompletne beztalencia. Aktorsko film też jest grubo poniżej przeciętności. I o dziwo to wcale nie Marcel Schlutt (porno gwiazda, a zatem "z definicji" pozbawiony talentu) jest najgorszy w całej tej zbieraninie. Wręcz przeciwnie, ma w sobie tyle uroku, że wyróżnia się pozytywnie.
W końcówce film nagle się rozkręca. Sceny z zakochanym Tobim - świetne, a tekst wyjaśniający, dlaczego z polowań na kaczki wracał bez kaczek (bo za nisko podrzucał psy) rozbawił mnie do łez. Do tego dochodzi fajna piosenka Léonarda Lasry'ego "Nos jours légers". Szkoda, że całość nie jest tak dobra, jak te ostatnie minuty.
Ocena: 3
W tym filmie nic praktycznie nie funkcjonuje tak, jak powinno. Prymitywna reżyseria pozbawiona jest kinowego ducha. Przez to całość sprawia wrażenie amatorskiej produkcji zrealizowanej przez kompletne beztalencia. Aktorsko film też jest grubo poniżej przeciętności. I o dziwo to wcale nie Marcel Schlutt (porno gwiazda, a zatem "z definicji" pozbawiony talentu) jest najgorszy w całej tej zbieraninie. Wręcz przeciwnie, ma w sobie tyle uroku, że wyróżnia się pozytywnie.
W końcówce film nagle się rozkręca. Sceny z zakochanym Tobim - świetne, a tekst wyjaśniający, dlaczego z polowań na kaczki wracał bez kaczek (bo za nisko podrzucał psy) rozbawił mnie do łez. Do tego dochodzi fajna piosenka Léonarda Lasry'ego "Nos jours légers". Szkoda, że całość nie jest tak dobra, jak te ostatnie minuty.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz