X-Men: First Class (2011)
Wow! Po prostu wow! Jestem pod olbrzymim wrażeniem tego, co przygotował Matthew Vaughn. Nie tylko reaktywował serię, która była na najlepszej drodze do piekła miernoty, ale jeszcze wzniósł ją na wyżyny, o których mogli wcześniej marzyć jedynie pierwsi "X-Men".
Gdyby film reżyserował Singer, pewnie nie byłbym w takim szoku. Ale przecież Vaughn nakręcił wcześniej "Kick-Ass". Jak na adaptację komiksu był to film fajny, zabawny i mocno odjechany. I kompletnie różny od tego, co Vaughn przygotował w "X-Men: Pierwsza klasa". Tu nie ma dystansu. To prawdziwa, krwista opowieść o wyrzutkach szukających swego miejsca we wrogim im świecie. Fakt, że są mutantami schodzi jakby na drugi plan, a jednak nie ginie. To wciąż jest rzecz mocno osadzona w uniwersum X-Menów. Pełno tu odniesień nie tylko do komiksów ale i do wcześniejszych filmów.
To, co napisałem niedawno przy okazji "Kung Fu Pandy 2", teraz mogę tylko powtórzyć i jeszcze bardziej podkreślić. Oto kino rozrywkowe z najwyższej półki. Jest w nim akcja, pasja, wzruszenie i wielka tragedia. Niektórzy mogliby co prawda powiedzieć, że twórcy trochę zbyt łatwo grają na emocjach i naciągają fabułę. Dla nich mam te same słowa, które Erik i Charles usłyszeli od pewnego gościa w barze: "Go fuck yourselves". Vaughn i spółka udowodnili, że letnie kino wcale nie musi być dla idiotów. Wystarczy solidny scenariusz i mocna obsada. Fassbender jest prawdziwym mistrzem! Bałem się o Jennifer Lawrence, bo na zdjęciach nie prezentowała się najlepiej. Za to gra pierwszorzędnie.
Nie obyło się rzecz jasna bez kilku potknięć. Powtarzane w kółko aluzje do potwora Frankensteina to przesada. Ci, którzy znają tę historię, nie potrzebują przypominania jej co pięć minut. Ci, którzy jej nie znają z aluzji tych i tak nic nie wyniosą. Są to jednak drobne potknięcia, które jestem im w stanie w pełni wybaczyć.
Ocena: 9
Gdyby film reżyserował Singer, pewnie nie byłbym w takim szoku. Ale przecież Vaughn nakręcił wcześniej "Kick-Ass". Jak na adaptację komiksu był to film fajny, zabawny i mocno odjechany. I kompletnie różny od tego, co Vaughn przygotował w "X-Men: Pierwsza klasa". Tu nie ma dystansu. To prawdziwa, krwista opowieść o wyrzutkach szukających swego miejsca we wrogim im świecie. Fakt, że są mutantami schodzi jakby na drugi plan, a jednak nie ginie. To wciąż jest rzecz mocno osadzona w uniwersum X-Menów. Pełno tu odniesień nie tylko do komiksów ale i do wcześniejszych filmów.
To, co napisałem niedawno przy okazji "Kung Fu Pandy 2", teraz mogę tylko powtórzyć i jeszcze bardziej podkreślić. Oto kino rozrywkowe z najwyższej półki. Jest w nim akcja, pasja, wzruszenie i wielka tragedia. Niektórzy mogliby co prawda powiedzieć, że twórcy trochę zbyt łatwo grają na emocjach i naciągają fabułę. Dla nich mam te same słowa, które Erik i Charles usłyszeli od pewnego gościa w barze: "Go fuck yourselves". Vaughn i spółka udowodnili, że letnie kino wcale nie musi być dla idiotów. Wystarczy solidny scenariusz i mocna obsada. Fassbender jest prawdziwym mistrzem! Bałem się o Jennifer Lawrence, bo na zdjęciach nie prezentowała się najlepiej. Za to gra pierwszorzędnie.
Nie obyło się rzecz jasna bez kilku potknięć. Powtarzane w kółko aluzje do potwora Frankensteina to przesada. Ci, którzy znają tę historię, nie potrzebują przypominania jej co pięć minut. Ci, którzy jej nie znają z aluzji tych i tak nic nie wyniosą. Są to jednak drobne potknięcia, które jestem im w stanie w pełni wybaczyć.
Ocena: 9
Świetnie widzieć tak wysoką ocenę przy tym filmie. Zwiastuny mnie co prawda nie przekonywały, ale podobały mi się poprzednie filmy Vaughna i po cichu liczyłem, że ten też mu się uda. Teraz aż się nie mogę doczekać na seans :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
mnie też się podobały poprzednie filmy Vaughna, ten jest jednak najlepszy :)
OdpowiedzUsuńprzyznam się bez bicia, że gdybym nie przeczytał tej noty, nie wiedziałbym, że ten film teraz wchodzi do kin:P odkąd mieszka ze mną 6-miesięczny labrador tracę orientację w tych sprawach. ale po takiej rekomendacji na pewno pójdę do kina, ale bardziej dla mcavoy'a i z racji tego, że filmy singera o mutantach mi się podobały. natomiast vaughna, póki co, kojarzę tylko z pracy nad "gwiezdnym pyłem" - na szczęście niedługo się to zmieni.
OdpowiedzUsuńa czym przekupisz labradora, żeby cię puścił do kina? ;)
OdpowiedzUsuń