Vénus noire (2010)

Abdel Kechiche pokazał prawdziwą klasę. O ile "Tajemnicę ziarna" uważam za film przereklamowany (niezły, ale nic ponadto),  o tyle "Czarna Wenus" jest chyba filmem niedocenianym. To kino skromne, a jednocześnie zrealizowane z olbrzymim rozmachem. Już sam fakt, że trwa ponad 2,5 godziny dużo o nim mówi. A przecież reżyser zrezygnował tu niemal zupełnie z muzycznej ilustracji czy inwazyjnego montażu, odrzucając wszystko, co wzmogłoby emocjonalną manipulację widzami.


W innych rękach takie podejście doprowadziłoby do niemiłosiernej katorgi. Jednak Kechiche dobrze wiedział, że ma naprawdę mocną historię, na której skupił całą swą uwagę. To wystarczyło, by wzbudzić refleksję i emocjonalną reakcję. Bezosobowa, okrutna w swym voyerystycznym procederze, kamera bez mrugnięcia okiem rejestruje tragiczną historię Saartjie Baartman. Była to Murzynka z dzisiejszego RPA, która przybyła do Londynu ze swoim białym pracodawcą, by zabawiać gawiedź. Odgrywała rolę dzikuski, ledwie oswojonej bestii. Nieco później ląduje w Paryżu, gdzie staje się ulubienicą salonów próbujących zapomnieć o Napoleonie Bonapartym. Kechiche nie ukrywa przed nami niczego. Widzimy od początku do końca show londyńskie, potem występy w Paryżu, degradację do roli dziwki i w końcu, równie chłodnym okiem, przekazuje nam obrazy z sekcji jej zwłok.

"Czarna Wenus" to film prosty ale wcale nie jednowymiarowy. Poza gorzką tragedią jednostki, jej stopniowego upodlania, odzierania z godności i wstydu, jest to także przypowieść o naturze rozrywki i krwiożerczej ciekawości czy to znudzonej tłuszczy czy to zgłodniałych wiedzy naukowców. Jest to również przypowieść o uprzedzeniach, które często maskowane są troską. Genialna sekwencja londyńskiego procesu demaskuje to w sposób druzgocącym. Londyńczykom łatwiej jest widzieć w bohaterce wyzyskiwaną niewolnicę niż prawdziwą aktorkę. I choć mają rację bojąc się o jej zdrowie i dobro, to ich intencje, które tę troskę wzbudziły, wcale nie są szlachetne.

Długie sekwencje, powtórzenia i absolutna koncentracja na głównej bohaterce sprawiają, że film przypomina obserwowanie wskazówki godzinowej zegara. I choć brzmi to straszliwie nudne, mistrzostwo Kechiche'a polega na tym, że potrafił to uczynić nie tylko interesującym, ale wręcz pasjonującym. Wielkie brawa należą się też Yahimie Torres, która nie mając aktorskiego doświadczenia była w stanie stworzyć barwną i tragiczną postać.

Ocena: 8

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)