Homme au bain (2010)


No cóż, nie każdy film Christophe'a Honoré może być tak udany jak "Piosenki o miłości", ale to wciąż jeden z ciekawszych francuskich twórców. "Homme au bain" mocno mnie zaskoczył swoją formą, ale nie do końca tematyką, która przywodzi na myśl jego wcześniejsze rzeczy (raczej scenariuszowe niż reżyserskie).


"Homme au bain" to filmowa impresja, w której owszem mamy jakąś szczątkową – jak zwykle u Honoré mocno melodramatyczną – fabułę. Jednak historia schodzi na drugi plan w stosunku do głównego przesłania filmu, którym jest ukazanie "prawdy" o sztuce, a przynajmniej tej prawdy, jaką postrzega i doświadcza sam Honoré. Reżyser pokazuje sztukę w sposób brutalny, jako świat wymagający maksymalnego ekshibicjonizmu. Człowiek odzierany jest ze wszystkiego, by mogło to być rzucone na pożarcie widza, którym jest zarówno twórca jak i my, siedzący w bezpiecznej odległości po drugiej stronie ekranu. Honoré utożsamia sztukę z seksem, gdzie zmysłowość czasem wzmacnia, a czasem przysłania emocje.


Film wymagał dużej odwagi ze strony trójki głównych aktorów. I nie chodzi mi tu o sceny seksu, w których raczej zbyt wiele nie udawali, ale w scenach, które wkraczały w ich rzeczywistą sferę intymności, gdzie Honoré wymagał od nich bezbronności. Przykładem tego może być scena, w której grany przez Sagata bohater rozbiera się przed starszym facetem, a ten dokonuje jego analizy niczym wytrawny krytyk sztuki: chwali jego wycyzelowane ciało, ale jednocześnie nazywa go kiczem. I choć odnosi się to do granej przez Sagata postaci, to słowa te są prawdziwe także w odniesieniu do niego samego, co pewnie było jednym z powodów, dla których dostał tę rolę.

Całość wydała mi się trochę przekombinowana i przyciężka. Wolę innego Honoré, ale na swój sposób był to seans interesujący.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)