Jane Eyre (2011)


To było dla mnie spore zaskoczenie. Nie takiej reakcji się po sobie spodziewałem. A jednak "Jane Eyre" odrzuciła mnie absolutnie, wywołując fizyczną wręcz reakcję. Nie uważam się za wojującego feministę, ale obraz Cary'ego Fukunagi wydał mi się zły i anachroniczny na niemal każdym poziomie. Jeśli jakaś powieść wymaga rewizjonistycznego podejścia, to jest nią właśnie "Jane Eyre".


Historia jest stara jak świat i dziennie powtarzana w milionie miejsc na świecie. Oto starszy facet tkwi w niechcianym związku małżeńskim. Nie ma jaj, żeby się z żoną rozwieść, a sumienie nie pozwala mu wyeliminować ją w inny skuteczny sposób. Nie przeszkadza mu to jednak w uwodzeniu i rozkochaniu w sobie dużo młodszej, niedoświadczonej w relacjach męsko-damskich pracownicy. Dziewczyna rzecz jasna ulega, ale jak ostatnia idiotka wierzy w wyłączność ich związku i to, że zostanie żoną a nie tylko kochanką.

Już sam fakt afirmowania takiego uczucia i tworzenie pozytywnych, lecz przecież złudnych konotacji emocjonalnych, uważam za mocno niepoważne traktowanie ludzi. Film ten tylko wspiera typowo patriarchalne zachowania, w których młode kobiety są wykorzystywane przez mężczyzn iluzją romantycznej miłości, podczas gdy w rzeczywistości w 90% tego rodzaju związków facetom chodzi tylko o seks i nic więcej.

Jeszcze gorzej, że Jane Eyre została tu pokazana jako postać całkowicie bezwolna. Jest to grzech tym cięższy, że jednocześnie zasugerowano jej niezależną naturę, która marzy o równości kobiet i mężczyzn w świecie. Jednak Fukunaga pokazuje, że wystarczy wzbudzić w kobiecie żar namiętności, by wszystkie te bzdury o równości i niezależności wyleciały jej w głowie. Reżyser (oczywiście za autorką literackiego pierwowzoru) wzmacnia ten przekaz pokazując, że prawie wszystko co dobre zostało jej dane przez mężczyzn (nieżyjący Reed senior, który zaopiekował się nią po śmierci, Rochester, za sprawą którego poznała, co to miłość, St. John, który uratował ją przed śmiercią, kuzyn Eyre, który zmarł zostawiając jej cały swój majątek). Z kolei prawie wszystko co złe, Jane doświadczyła z rąk kobiet. Pokazanie żony Rochestera jako wariatki, w dzisiejszych czasach jest już nadgorliwością.

Gdyby chociaż Fukunaga skoncentrował się na ewolucji uczucia zamiast pokazywaniu ślicznych scenek rodzajowych, można byłoby ten film jeszcze uratować. Niestety mimo że Wasikowska i Fassbender świetnie odegrali swoje role tak, że w kluczowych momentach trudno było nie czuć wzruszenia, to jako całość film jest po prostu nie na moje nerwy.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)