Terre outragée (2011)
Michale Boganim jest znakomitą dokumentalistką, ale brakuje jej wyobraźni, kiedy przychodzi do opowiadania fikcyjnej historii. Tylko tak mogę sobie wytłumaczyć to, że pierwsza część filmu zrobiła na mnie powalające wrażenie, a druga zirytowała mnie.
Kiedy Boganim, wykorzystując zasłyszane historie ludzi mieszkających w okolicach Czarnobyla, kreśli obraz pierwszych dni po katastrofie atomowej, jej obraz jest fantastyczny. Elektrownia jest niemal niewidoczna, reżyserka pozostaje cały czas ze zwykłymi ludźmi, którzy pracują i weselą się. Film jest prawdziwy i bardzo mocno wbija się w psychikę.
A potem przechodzimy dziesięć lat do przodu i wszystko się sypie. Historia Anny wygląda jak wyjęta z pierwszej lepszej telenoweli. Ona i dwaj faceci, jeden oferuje jej ucieczkę od wspomnień, drugi zrozumienie tego, co przeżyła, bo on sam też to przeszedł. Postać Chyry jest tu zupełnie niepotrzebna. Rozbija tylko niejednoznaczność historii jego syna, który wierzy, że ojciec żyje. Cała prawda i autentyzm gdzieś się ulotnił i pozostały ruiny scenariusza, jedyna rzecz współgrająca z ruinami Prypeci.
Ocena:6
Kiedy Boganim, wykorzystując zasłyszane historie ludzi mieszkających w okolicach Czarnobyla, kreśli obraz pierwszych dni po katastrofie atomowej, jej obraz jest fantastyczny. Elektrownia jest niemal niewidoczna, reżyserka pozostaje cały czas ze zwykłymi ludźmi, którzy pracują i weselą się. Film jest prawdziwy i bardzo mocno wbija się w psychikę.
A potem przechodzimy dziesięć lat do przodu i wszystko się sypie. Historia Anny wygląda jak wyjęta z pierwszej lepszej telenoweli. Ona i dwaj faceci, jeden oferuje jej ucieczkę od wspomnień, drugi zrozumienie tego, co przeżyła, bo on sam też to przeszedł. Postać Chyry jest tu zupełnie niepotrzebna. Rozbija tylko niejednoznaczność historii jego syna, który wierzy, że ojciec żyje. Cała prawda i autentyzm gdzieś się ulotnił i pozostały ruiny scenariusza, jedyna rzecz współgrająca z ruinami Prypeci.
Ocena:6
Komentarze
Prześlij komentarz