The Three Musketeers (2011)
Kino awanturnicze pełną gębą. Jest tu wszystko to, czego oczekuję od przygodowego kina: akcja, humor, barwne postaci i jeszcze barwniejsza sceneria. "Trzej muszkieterowie" to rzecz, która ucieszyła kryjącego się we mnie małego chłopca.
Film rzecz jasna daleko odszedł od literackiego pierwowzoru, ale mnie to zupełnie nie przeszkadzało. W przeciwieństwie do większość narzekających, jak będę chciał, to sięgnę po książkę. Od filmu nigdy nie oczekuję bycia jedynie ilustracją powieści. Znakomite sceny akcji, przepych scenografii, efekty komputerowe nieco sztuczne, ale idealnie wkomponowujące się w stylistykę całości. Jednym słowem Niemcy mogą być dumni. Ich film w niczym nie ustępuje, a miejscami przewyższa produkcje amerykańskie.
(Gabriella Wilde) |
Wielkim plusem filmu jest znakomicie dobrana obsada, z wyjątkiem D'Artagnana – Lerman niestety nie pasował mi do tej roli. Za to Stevenson w roli Portosa jest po prostu genialny: scena na targowisku – miodzio. Fox w roli Ludwika, Corden jako zabawny sługa Planchet i Temple w krótkim epizodzie jako Anna są fantastyczni. Do tego dochodzi Bloom, który przeszedł samego siebie tworząc kreację, której bliżej do tego, co wyczynia Johnny Depp. Kiedy czytałem książki Dumasa, Milady nigdy nie budziła mojej sympatii, tymczasem w filmie jest jedną z najciekawszych postaci. Anderson wie jak z najlepszej strony pokazać żonę, a ta wie, jak mu się na ekranie odpłacić.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz