A Better Life (2011)
Po "Księżycu w nowiu" Chris Weitz postanowił odreagować tworząc opowieść osadzoną wśród meksykańskich emigrantów. I udało mu się. Powrócił do swojej typowej formy, czyli nie zaprezentował nic, poza dobrą przeciętnością.
To, co w filmie najciekawsze, to zetknięcie postaw ojca i syna wobec sytuacji życia na nielegalnej emigracji. Chłopak, jak chyba zresztą większość widzów, ma problem z zaakceptowaniem spolegliwego zachowania ojca w świecie, w którym bezwzględność jest jedyną szansą na przetrwanie. Można wręcz powiedzieć, że sam się prosi o wszystkie problemy, jakie na niego spadły. Co za idiota zostawia kluczyki obcej osobie? Chłopak ma bardziej drapieżną i gwałtowną naturę. I choć być może jest lepiej predestynowany do przetrwania, to przed końcem zrozumie, że jest to najszybsza droga do klęski i zatracenia samego siebie. Ojciec może zapłacił wysoką cenę, ale nigdy nie przestał być sobą. Mimo to reżyser nie przekonał mnie, że postawa ojca jest właściwa.
Filmów o podobnej tematyce powstało całe multum. Na ich tle "Lepsze życie" niczym specjalnym się nie wyróżnia. Owszem, Demián Bichir zagrał bardzo dobrze, ale wątpię, by ktoś go za ten film wspominał za rok, dwa lata.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz