The Fantastic Flying Books of Mr. Morris Lessmore (2011)
Mam mieszane uczucia co do tegorocznego oscarowego zwycięzcy w kategorii najlepsza krótkometrażowa animacja. Z jednej strony nie można jej odmówić uroku, zwłaszcza jeśli chodzi o formę i tempo narracji. Z drugiej strony nie do końca wydała mi się tak krzepiąca i pozytywnie magiczna, jak chyba chcieli ją zaprezentować twórcy.
Owszem, można na nią patrzeć jak na opowieść o bibliotekarzach, którzy dbają o książki niczym o żywych podopiecznych. To sprawia im radość, satysfakcję. A jednak jest w tej historii coś przerażającego. W końcu bohater nie z własnej woli znajduje się tym miejscu. Jest raczej niewolnikiem, więźniem skazanym na dożywocie. Owszem, jego praca daje mu pewne przywileje, nadaje jego egzystencji kolorytu, a jednak jedynym jej zakończeniem jest śmierć. Moralna wymowa tej animacji jest więc dla mnie mocno wątpliwa.
Ocena: 6
Jeszcze przed rozdaniem nagród obejrzałem sobie nominowane filmy (te, które zdołałem znaleźć) i akurat ten najmniej mi się podobał. Rozczarował mnie całkowicie. Banalna opowiastka, z animacją, w której za grosz oryginalności. W dodatku film zawiera stężenie patosu i sentymentalizmu w dawce śmiertelnej. Po prostu koszmar! I pomyśleć, że to cudo nie tylko, że dostało nominację, ale wręcz zwyciężyło, pokonując taką perełkę, jak "Dimanche/Sunday". Ech!
OdpowiedzUsuńObejrzałem film m.in. dlatego, że widziałem twoją 1. Biorąc ją pod uwagę i nagrodę, byłem na tyle zaintrygowany, by po film sięgnąć.
OdpowiedzUsuńtak krótki filmik, a wzbudza tak skrajne emocje:)
OdpowiedzUsuńMoże właśnie za to dostał Oscara
OdpowiedzUsuń