Sykt lykkelig (2010)
Czwórka zagubionych osób zostanie skonfrontowana z problemami, które od dawna się w nich gotują, a o których nie chcą w ogóle mówić. Kaja cały czas się uśmiecha, ale kryje w sobie ogromny smutek i świadomość tego, że jej mąż nigdy nie odwzajemni jej uczucia. Eirik patrzy na Kaję i widzi w niej tylko to, co go drażni. Sigve i Elisabeth wydają się parą dość zgraną. A jednak i tu zakłócona komunikacja doprowadzi do zdrady.
Prosta historia i prosty film. Ciekawie się to ogląda głównie ze względu na zaskakujące rozwiązania formalne. Reżyserka stonowała typowo skandynawską melancholię i czarny humor. Dodała za to dużo klimatu Południa Stanów Zjednoczonych. Interesującym pomysłem okazało się dodanie chóru śpiewającego czarną muzę. Niby jest w tym smutek, rozterki i nadzieja na lepsze jutro, ale ma to zupełnie inny charakter niż to jest zazwyczaj w filmach rodem z Norwegii.
Zabrakło mi trochę finezji. Ale w sumie jest to całkiem przyjemny obraz.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz