The Woman in Black (2012)
Jeśli ktoś spodziewa się horroru krwawego, przerażającego bądź mrożącego krew w żyłach, to źle trafił. W "Kobiecie w czerni" nie znajdzie nic, co nie pozwoliłoby mu zasnąć w spokoju. Obraz Jamesa Watkinsa ma jednak coś innego – klimat.
Na pierwszy rzut oka "Kobieta w czerni" przywodzi na myśl klasyczną opowieść grozy z przełomu XIX i XX wieku. Ma wszystkie elementy, jakich po tego rodzaju historii byśmy się spodziewali. Pod tym kostiumem kryje się zaś przypowieść o przemożnym smutku i żałobie, którego nic na tym świecie nie jest w stanie ukoić. Bardzo smutny to film, jakby zrobiony z punktu widzenia depresanta, dla którego jedynym jasnym punktem jest śmierć. Skoro żyje się w jej cieniu, po co z nią walczyć, lepiej wykorzystać ją, by odnaleźć szczęście i spokój.
Ponieważ nigdy wcześniej nie widziałem Radcliffe'a na dużym ekranie (odpuściwszy sobie sagę o Potterze), nie miałem co do niego żadnych oczekiwań. Może więc dlatego wcale mnie nie zirytował. Zapewne nie jest największym aktorem brytyjskim swego pokolenia, ale na ekranie zaprezentował się całkiem przyzwoicie. Do roli Kippsa pasował idealnie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz