The Killing Room (2009)
I znów to samo: pomysł dobry, ale z wykonaniem gorzej (ileż razy już tak określałem film??). Spodobała mi się idea naukowego (rodem z nazistowskich Niemiec) podejścia do zjawiska terrorystów-samobójców. Twórcy dotknęli tu niezwykle interesującego i złożonego moralnie problemu poświęcenia jednostki dla dobra społecznego organizmu. Ale zamiast podrążyć temat, wykorzystują go jedynie do przyozdobienia fabuły wymyślną terminologią ( jak "apoptoza").
W rezultacie mamy smętną minę Sevigny, cynicznego Stormare'a i czwórkę biedaków przeznaczonych do odstrzału. Liebesman ostatecznie udowodnił, że nie jest w stanie nakręcić porządnego filmu. Ten jest ledwie przyzwoity, daleko mu jednak do najlepszych filmów o podobnej tematyce (jak "Metoda" – jeśli chodzi o proces selekcji, "Pięć palców" – jeśli chodzi o walkę z terroryzmem). Najgorzej wypada w warstwie emocjonalnej, gdzie po prostu wieje pustką.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz