Retreat (2011)
Aaa, takie kino lubię. Wytarty schemat, który prowadzony jest zgodnie z wszelkimi regułami. Po 10 minutach widz ma pewność, iż doskonale wie, co go czeka. Bohaterom przypisuje więc odpowiednie role na bazie doświadczeń z identycznymi filmami. Bez mrugnięcia przyjmuje też zero-jedynkową opcję odpowiedzi na pytanie "epidemia czy psychopata?". I wtedy bach, film wali po łbie, konfrontuje nas z naszą własną pewnością siebie, zderza fakyt z ich oczekiwaną interpretacją.
"Retreat" to ryzykowny projekt. Klaustrofobiczny, o powolnej narracji pozbawionej gwałtownych scen czy mrożącego krew w żyłach napięcia. Całość sprowadza się do iluzji, ale tę reżyser roztacza po mistrzowsku. Ponieważ ja uwielbiam takie historie, ja zupełnie nie żałuję wydanych na niego pieniędzy.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz