What to Expect When You're Expecting (2012)
Oglądając "Jak urodzić i nie zwariować" miałem poczucie podróży w czasie, jakieś 20 lat wstecz. Dziś już takich filmów się nie robi, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Zestaw głównych bohaterów jest szokująco monochromatyczny. Wszyscy są biali za wyjątkiem jednej latynoskiej pary. Na drugim planie jest minimalnie lepiej. Mniejszości rasowe reprezentują Chris Rock i Amir Talai. I to wszystko. Ani jednej mieszanej rasowo pary. Zero związków nieformalnych (bo nawet te pary, które zachodzą przed ślubem, o formalizacji związku myślą). Czarnoskórzy bohaterowie są sprowadzeni do roli dawców dzieci (adopcje z Etiopii) lub też posługaczy przy całym procesie "zdobywania" dziecka przez rasowo czystszych bohaterów (jak pracownice opieki społecznej, pielęgniarki i położne). Oglądając film trudno mi było uwierzyć, że został on nakręcony w ciągu ostatnich 12 miesięcy.
Dobrze, że przynajmniej parę dowcipów okazało się zabawnych. Za mało, by obronić film, ale wystarczająco, bym powstrzymał się przed oceną miażdżącą.
Ocena: 4
To jakiś koszmar. Jakby na zamówienie PiSu! (bez obrazy, w razie gdybyś był pro-) W ogóle co to za tytuł! Czytając go, po raz pierwszy na forum, miałam wrażenie, że jakiś troll robi sobie jaja. Wiesz, że przy okazji, nawet może skorzystam, czasem człowiek ma potrzebę popatrzeć na babę z brodą, na tej zasadzie. :)
OdpowiedzUsuńPiS stoi w opozycji do większości tego w co wierzę :)
OdpowiedzUsuńW kinie jak w życiu przyjaciół dobrze jest poznać, ale wrogów trzeba poznać lepiej.
Chwała Bogu, że westchnę z ulgą. :)
OdpowiedzUsuńCo do poznawania wrogów i przyjaciół - święte słowa i święcie w nie wierzę, dlatego tak lubię tzw. męskie kino (żartuję, ale tak na pół na pół, bo kocham ich i nienawidzę). :) :) :)