Albert Nobbs (2011)
Smutna historia Alberta Nobbsa aż się prosi, by patrzeć na nią przez pryzmat zgubnego wpływu tajemnic. Ukrywanie tego kim się jest ma prowadzić do miałkości życia, bezsensownego końca i straconych okazji na szczęście. Należy jednak oprzeć się pokusie generalizacji, bowiem tak naprawdę w filmie wszyscy bohaterowie mają tajemnice. Czy jest to pan Page i jego żona, czy też wicehrabia i jego towarzysz, czy też właścicielka hotelu i jej nagła fortuna. "Albert Nobbs" pokazuje, że nie chodzi o samą tajemnicę, tylko o to, jak z nią sobie radzimy.
Życie Nobbsa jest puste nie dlatego, że ukrywa to, kim jest, lecz dlatego, że jest tym, kim jest. A jest rozbitą skorupą człowieka, osobą zranioną przed wielu laty, który nigdy nie miał okazji wyzdrowieć. To, że jego ran nie widać na ciele, tylko pogorszyło sprawę. Jego przebranie nie było tak naprawdę stworzone na potrzeby świata, lecz na potrzeby mydlenia jego własnych oczu. Skupiając się bowiem na iluzji, nigdy nie musiał konfrontować się z prawdziwym bólem. I tak wegetował, utrzymując ze wszystkich sił status quo przez całe dziesięciolecia.
To, że historia ta nie została w przekonujący sposób opowiedziana, to już inna para kaloszy. "Albert Nobbs" niestety udowadnia, że czasami aktorzy powinni zajmować się tylko grą, a całą resztę pozostawić innym. Ja rozumiem, że dla Close był to projekt niezwykle osobisty. Jednak na scenarzystkę się nie nadaje. "Albert Nobbs" to rzecz pusta, płaska i rozczarowująca emocjonalną obojętnością. Jedyne, co z niej pozostaje to kreacja samej Close, która jest oczywiście mistrzowska. To niestety za mało, by usprawiedliwić powstanie filmu. Obraz, który mógł być dziełem prowokującym i intelektualnie prowokującym, stał się ładną wydmuszką jednorazowego przeżycia.
Ocena: 5
Opis brzmi intrygująco, ale Twoja ocena trochę chłodzi. Glenn Close wygląda niesamowicie. Nawet, gdybyś tego nie napisał, to i tak byłabym pewna, że gra swą rolę znakomicie. Jako scenarzystka nie wypada, jak piszesz, tak imponująco. Jednak przy okazji zaryzykuję i zobaczę film, który aktorka napisała dla siebie. Przy okazji - twoja skala ocen to 1-10?
OdpowiedzUsuńSkala ocen jak najbardziej 1-10
OdpowiedzUsuńHistoria zasługiwała na lepsze potraktowanie, ale rozumiem, dlaczego Close chciała ten film zrobić, postać Nobbsa to wymarzona kreacja dla każdej aktorki z artystycznymi ambicjami
Jestem ciekawa czy dałeś jakiemuś filmowi 10-tkę?
OdpowiedzUsuńoczywiście
OdpowiedzUsuńdowód: http://www.filmweb.pl/user/torne/films#voteStart=10&voteEnd=10
No tak, jak mogłam zapomnieć, że jesteś moim dawnym ulubieńcem, oprócz pana mieńszikowa, z filmwebu. Sprawdziłam. Zaskoczyłam się 10-tką dla "Północy w ogrodzie dobra i zła" - ja przez ten film nie przebrnęłam. :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to najlepszy film Eastwooda, kocham go. Za pierwszym razem przeżyłem szok, nie sądziłem, że Eastwood może podjąć się takiego tematu i jeszcze zrobić z tego równie magiczny film.
OdpowiedzUsuń