Angel on My Shoulder (1946)


Archie Mayo. Muszę się przyznać, że nazwisko to praktycznie nic mi nie mówi. Muszę to jednak zmienić. Ktoś, kto nakręcił film, który ponad 60 lat później potrafi rozbawić do łez, z całą pewnością jest nietuzinkowym twórcą. "Anioł na ramieniu" to jeden z jego ostatnich filmów, ale i dziś jest to przednia rozrywka, z którą nie może się równać większość współczesnych komedii.


Punktem wyjścia jest hiobowa przypowieść o Bogu i szatanie. Reżyser wraz ze scenarzystami wykorzystali tę historię do stworzenia bardzo przewrotnej komedii o gangsterze, który za namową diabła wciela się w popularnego sędziego, by go skompromitować. Całość została naszpikowana masą gagów. Do tego jest to rzecz wyjątkowo przewrotna. Główna bohaterka, choć jest piękna i szlachetna, zarazem jest ambitna, a gdy trzeba i wyrachowana. Szatan jest tu całkiem sympatyczną osóbką, mającą swoją autonomię w piekle, ale w sumie podlegającą Bogu. W kilku miejscach – zwłaszcza tam, gdzie akcent położony zostaje na relację romantyczną – film grzęźnie na mieliznach. Na szczęście jest tego mało i głównie w końcowych partiach, więc aż tak bardzo nie dawało się to w kość.

Bardzo spodobał mi się duet Paul Muni i Claude Rains. Między nimi aż iskrzy, świetna dynamika sprawia, że nawet mniej trafne gagi i tak śmieszą.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)