Dancing (2003)
Chyba nie do końca załapałem, o co w
tym filmie chodzi. Wydał mi się bowiem banalny i na siłę
udziwniony. A paradoksalnie dla mnie najdziwniejszą rzeczą były
ciągle pojawiające się wiadomości o nielegalnych imigrantach. To
musi mieć jakieś odniesienie do fabuły, ale za nic nie byłem w
stanie pojąć, jakie ono jest.
Podstawowy pomysł nie jest taki
najgorszy. Oto Pierre i Rene w jednym mieszkają domu. Domu mającym
żywą przeszłość, ale teraz jest cichy, niemal martwy. Pierre,
który zna ten dom od podszewki, żyje sobie spokojnie, nie wadząc
nikomu. Z Rene jest jednak inaczej. Jego artystyczne obsesje wyrywają
się spod kontroli. Zaczyna widzieć i słyszeć rzeczy, które z
racjonalnego punktu widzenia nie istnieją.
I tu zaczynają się schody. Rene jest
artystą, więc powinna cechować go ciekawość. Tymczasem on przez
długi czas zachowuje się inaczej, próbując wszelkimi sposobami
pozbyć się natręta. Kiedy w końcu staje twarzą w twarz jest to
równie nieprzekonujące jak jego wcześniejsze próby ucieczki. Cały
proces jego "szaleństwa" jest sztuczny. Wynika to też ze
sposobu opowiedzenia historii. Banalne zdjęcia i irytująca muzyka,
która choć cicha, to wrzeszczy "uwaga, dzieje się coś
niezwykłego". No i ci obcy zalewający Francję, niczym obcy z
piwnicy, których widzi Rene.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz