Savages (2012)
Muszę powiedzieć, że spodobał mi się nowy film Stone'a. Reżyser w końcu zaczął iść w dobrym kierunku. Udało mu się i to pomimo fatalnego w gruncie rzeczy scenariusza. Kiedy bowiem przyjrzeć się z dystansu, to okazuje się, że fabuła jest dość mizerna, że historii nie ma tu prawie wcale, że w zasadzie jest to film o niczym.
Jednak Stone skrzętnie te niedostatki zamaskował. To, czym przykuwa uwagę, jest narracja. Bawi się tempem, zmienia podejście do montażu, do preferowanych ujęć. Niektóry może się to wydać nieco chaotyczne, ale na mnie zrobiło pozytywne wrażenie. Niektóre sekwencje to wizualny majstersztyk, jak choćby ta, w której Elena każe Chonowi włożyć sobie pistolet do ust. Do tego "Savages" jest filmem dość brutalnym, ale Stone nie epatuje nią, a traktuje ją jako naturalny element. Jeśli kogoś torturują to gałki oczne mogą wypaść, taka jest po prostu kolej rzeczy.
I jeszcze jednak rzecz mi się spodobała (ale to już jest zasługa literackiego pierwowzoru). Obraz alternatywnego związku, ona jedna, a ich dwoje i pełne harmonia, bez całego tego kitu, który w 99% podobnych historii miałby miejsce.
Ocena: 7
książkę warto przeczytać?
OdpowiedzUsuńnie czytałem jeszcze. ostatnio mam zwyczaj, że najpierw oglądam film, a dopiero potem książkę, tak było z Argo i Atlasem chmur i wydaje mi się, że dobrze na tym wychodzę, nie "zanieczyszcza" to mi odbioru filmu, a książki i tak są zupełnie o czym innym, więc i na ich ocenę film niewielki ma wpływ
OdpowiedzUsuń