Son of Morning (2011)
Czasami całość to mniej niż suma poszczególnych części. Tak jest w przypadku "Syna Poranka". Jest w nim sporo fajnych elementów. Pomysł mesjasza jako celebryty nie jest może nazbyt oryginalny, ale też zaskakująco rzadko bywał ogrywany. Niektóre teledyskowe sekwencje były fajne. Zbyt oczywiste, ale jednak interesujące było zestawienie niemającego nic do powiedzenia zbawcy z mającym przesłanie, ale mówiącym po próżnicy, bo nikt go nie słucha.
Niestety nad tych wszystkim unosi się duch chaosu. Patrząc na końcowy efekt trudno pojąć, co też takiego chciał widzom przekazać reżyser. Czy ma to być satyra na świat show-biznesu? A może śmianie się z płytkości ludzkich pragnień w obliczu apokalipsy? No cóż, wydaje się, że reżyser zmarnował tkwiący w pomyśle potencjał, ale przynajmniej jego film nie jest zbyt długi.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz