To Rome with Love (2012)
Ach, seans "Zakochanych w Rzymie" przyprawił mnie o głęboką depresję. To było jak oglądanie występu chorego na alzheimera, który jest jeszcze na tyle świadomy, żeby pragnął po raz ostatni wejść na scenę, lecz niestety mota się i plącze przy najprostszych nawet tekstach.
W "Zakochanych w Rzymie" jest wszystko, co potrzeba, by zrobić mistrzowską komedię. Świetny pomysł z prysznicem, zabawne teksty o grabarzach, ciekawa konstrukcja połączenia przeszłości z teraźniejszością. Jednak Allen nie potrafi tego połączyć w jedną spójną całość. Co gorsza, większość dowcipów zostaje spalona przez sprowadzenia poszczególnych wątków do najgorszych stereotypów o Włochach. W Barcelonie i Paryżu potrafił przekuć stereotypy w żywą materię filmu, w Rzymie kompletnie się pogubił i nawet Wieczne Miasto wygląda tu mniej atrakcyjnie niż w rzeczywistości.
Nie sądziłem, że dla Allena może być gorsze miasto niż Londyn. Niestety Rzym okazał się ziemią przeklętą.
Ocena: 3
No przestań, aż tak źle?! Na szczęście nie byłam dotąd w Rzymie (to cud, że jeszcze się ktoś taki w Polsce, ojczyźnie papieża, uchował) i będę mogła na to miasto popatrzeć oczyma Allena. Przypuszczam, że będzie bardziej pocztówkowe od wizerunku pokazanego przez Felliniego ("Roma"). :)
OdpowiedzUsuńCzy nie jesteś zbyt surowy dla staruszka? Podobną, jak się domyślam, niespójność potrafiłeś wybaczyć twórcom "City Island", a tu jesteś taki ostry. Ale, dobra, nie będę się tu produkować więcej, bo filmu jeszcze nie widziałam, jakoś nie mogłam się zdobyć na wysiłek pójścia do kina, może intuicja podpowiadała mi, że nie warto robić sobie tyle zachodu względem kolejnej zabawki mistrza. Ja w każdym razie nie nastawiam się na wielkie dzieło, wręcz przeciwnie - podejrzewam, że Rzym wypadnie gorzej od Paryża (Allen wraz z wiekiem dba mocno o balans), ale jestem skłonna przyjacielowi wybaczyć bardzo wiele. Nie jestem skłonna wykrzesać wobec Allena żadnych wrogich uczuć, jedyne co jestem w stanie poczuć po jego gorszych filmach to rodzaj rozczulenia i pobłażania, że w końcu po tylu świetnych filmach, jakie zrobił może sobie pozwolić na odrobinę luksusu zabawy na planie filmowych. Bo że ekipa bawiła się dobrze w Rzymie, tego jestem pewna. :) A ja się spotkam z tym filmem, na zasadzie wizyty u kochanego dziadziusia, który tyle fajnego zrobił dla mnie, że teraz mogę nawet poudawać, że mnie bawi, żeby go podtrzymać jak najdłużej przy życiu. :)
Allen zachwycił mnie Paryżem, jego powrót do Nowego Jorku też był rewelacją, a tu... nie powiem, są sceny, kiedy śmiałem się w głos, ale gdybym był Włochem, chyba bym się na Allena obraził. Naprawdę bardzo nieudolny film.
OdpowiedzUsuń