Killing Bono (2011)


I jak tu nie wierzyć w istnienie przeznaczenia, losu, z którym choćby nie wiadomo ile się wojowało, to i tak się nie wygra. Niby pełno w filmie humoru, to w sumie przesłanie ma gorzkie: czasem przeznaczone nam jest nie to, o czym marzymy całe życie.


Dwóch licealistów. Startują z tego samego miejsca, mają ten sam cel: stworzyć znany na świecie zespół. Jeden odnosi sukces, pozornie bez większego starania się. Drugi tylko marzy i co chwilę wpada na mielizny. Tym pierwszym był Bono, tym drugim Neil. Neil bardzo się stara. Rzuca wszystko na jedną szalę, niszczy nawet marzenia brata (i to wielokrotnie), wciąż goni za sukcesem, który jest tuż tuż, a jednak nieuchwytny. I owszem, można zrzucać winę na Neila, że jest niezorganizowany, że pozbawiony jest pragmatycznego podejścia, że jest zwykłym żywiołem bez jakiegokolwiek wsparcia. Ale trochę trudno jest mu nie współczuć. Bo to może być każdy z nas. Nie ma nic gorszego niż mieć marzenie, do którego realizacji nie jesteśmy stworzeni.

Ocena: 6

PS. Ben Barnes całkiem fajnie wypada jako Irlandczyk.

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)