Moonrise Kingdom (2012)
Ależ pozytywnie naładował mnie Wes Anderson. "Moonrise Kingdom" przywróciło moją wiarę w magiczne właściwości kina. Ten film jest jak czarodziejski ogród albo Sezam, bogactwo i różnorodność pomysłów oszałamia.
Anderson dokonał sztuki niebywałej. Z jednej strony jego film to czysty żywioł wyobraźni, który orzeźwia niczym najczystsza krystaliczna woda. Dopiero na seansie "MK" można zorientować się, jak bardzo inne filmy pozostawiają widza głodnym "zwyczajnej" magii. Z drugiej strony "Moonrise Kingdom" to mistrzostwo kontroli i twórczej dyscypliny. Anderson cały czas panuje nad formą, bawi się, naprowadzając widza na różne tropy i skojarzenia. Jest tu sporo aluzji do kina undergroundowego i europejskiego z lat 60-tych. Kobierzec fabuły utkany został z mniej i bardziej rozpoznawalnych wątków znanych z kultury.
Połączenie tych dwóch elementów w jedną całość prawie nigdy się nie udaje. Żywioł ma to do siebie, że nie daje się okiełznać, a to wprowadza do filmu chaos i pomysłowy śmietnik. Z kolei nadmierna kontrola powoduje, że film staje się nieszczery i wyrachowany. U Andersona działa wszystko. Świetne zdjęcia, doskonale dobrana obsada to klucze do sukcesu.
Moim ulubionym filmem Andersona pozostaje "Podwodne życie ze Stevem Zissou", ale to "Moonrise Kingdom" postawiłem wyższą ocenę. Dlaczego? Dwa słowa: Alexandre Desplat. "The Heroic Weather" jest bezcennym klejnotem muzycznym. Zakochałem się w tej suicie. Współczuję moim sąsiadom (jeśli im się nie podoba), bo w najbliższym czasie nic innego na głośnikach u mnie nie będzie lecieć.
Ocena: 10
Anderson dokonał sztuki niebywałej. Z jednej strony jego film to czysty żywioł wyobraźni, który orzeźwia niczym najczystsza krystaliczna woda. Dopiero na seansie "MK" można zorientować się, jak bardzo inne filmy pozostawiają widza głodnym "zwyczajnej" magii. Z drugiej strony "Moonrise Kingdom" to mistrzostwo kontroli i twórczej dyscypliny. Anderson cały czas panuje nad formą, bawi się, naprowadzając widza na różne tropy i skojarzenia. Jest tu sporo aluzji do kina undergroundowego i europejskiego z lat 60-tych. Kobierzec fabuły utkany został z mniej i bardziej rozpoznawalnych wątków znanych z kultury.
Połączenie tych dwóch elementów w jedną całość prawie nigdy się nie udaje. Żywioł ma to do siebie, że nie daje się okiełznać, a to wprowadza do filmu chaos i pomysłowy śmietnik. Z kolei nadmierna kontrola powoduje, że film staje się nieszczery i wyrachowany. U Andersona działa wszystko. Świetne zdjęcia, doskonale dobrana obsada to klucze do sukcesu.
Moim ulubionym filmem Andersona pozostaje "Podwodne życie ze Stevem Zissou", ale to "Moonrise Kingdom" postawiłem wyższą ocenę. Dlaczego? Dwa słowa: Alexandre Desplat. "The Heroic Weather" jest bezcennym klejnotem muzycznym. Zakochałem się w tej suicie. Współczuję moim sąsiadom (jeśli im się nie podoba), bo w najbliższym czasie nic innego na głośnikach u mnie nie będzie lecieć.
Ocena: 10
Bardzo mnie ucieszyła ta recenzja! Mnie też ten film sprawił mnóstwo przyjemności i radości, ale mimo tego miałem problem z oceną. Stanęło na mocnej ósemce z serduszkiem, ale zastanawiam się, czy nie dać wyżej. Tak, czy siak - chętnie zobaczyłbym ten film jeszcze raz. Twój tekst znów zwrócił mi uwagę na kilka elementów, których sam nie do końca dostrzegłem albo nie potrafiłem nazwać. Dzięki!
OdpowiedzUsuńPS A nie masz wrażenia, że poszczególne sceny i sekwencje filmu były odniesieniami do różnych gatunków filmowych? Ja widziałem tam m.in. melodramat, przygodówkę, opowieść inicjacyjną, film akcji, obyczaj, horror i nawet western. A wszystko w komediowej konwencji pastiszu i parodii.
Tak, Anderson bawi się gatunkami tak samo jak obrazem, a wszystko po to, by zrobić filmowy odpowiednik suity. Dla mnie było to świetne posunięcie i jeszcze większe zdumienie, że mimo olbrzymiej pracy intelektualnej włożonej w konstrukcję, całość nadal zachowała świeżość, lekkość i naturalność.
OdpowiedzUsuńPo rozczarowaniu jakim był dla mnie nowy film Dominika tym większą przyjemność zrobił mi MK, dobrze wiedzieć, że niektórzy z moich ulubieńców wciąż mają to "coś".
na palcach jeden ręki mogę policzyć w tym roku filmy, na których mój odruch analizowania nie zdołał przebić się przez zwykłą przyjemność obcowania z dziełem filmowym. gdybym to ja dawał oscary, to za reżyserię i muzykę (a dotychczas fanem desplata nie byłem) ten film byłby w tej chwili faworytem.
OdpowiedzUsuńswinton pożarła mnie swoją "opieką społeczną". balaban przypominał mi wędrującego krasnala z "amelii". ale wielkie brawa należą się głównie za prowadzenie dzieciaków.obyśmy jeszcze o tych młodych aktorach kiedyś usłyszeli (zwłaszcza o pannie hayward).
zabrakło mi tylko jednej rzeczy, chociaż podejrzewam, że większości mogłoby to popsuć film, a mianowicie: szkoda, że sharp i sam nie zamieszkali razem z bishopami w jednym domu. to byłby dopiero czad!
ja też za desplatem nie przepadałem, ale tym razem oczarował mnie zupełnie
OdpowiedzUsuńswinton oczywiście rewelacyjna, kara hayward jeśli będzie się pilnować, ma szansę na hollywoodzką karierę
a proponowana przez ciebie końcówka też byłaby fajna, choć jednak z innej bajki