Good for Nothing (2011)
Fantastyczna komedia, która doskonale oddaje klimat westernu, a jednocześnie bawi świetnie przemyślaną przewrotnością. Wszystko zaczyna się od przyjazdu Angielki na Dziki Zachód. Niestety po drodze zatrzymuje się wraz ze swoimi opiekunami w saloonie. Tam pojawia się rewolwerowiec, który zabija obu towarzyszy damy, a ją samą uprowadza. Cel rewolwerowca jest jasny: zamierza ją zgwałcić. Problem w tym, że w kluczowym momencie mu nie staje. Biedak nie wie dlaczego, więc zaczyna się wyprawa po bezdrożach Dzikiego Zachodu w poszukiwaniu leku na erekcję. Sprawa dodatkowo się komplikuje, kiedy kolejna strzelanina sprawi, że śladem rewolwerowca i kobiety wyruszy banda celem pomszczenia śmierci towarzysza. Kobieta, uznana za brytyjską dziwkę i wspólniczkę rewolwerowca, nie będzie mogła liczyć na pobłażliwe traktowanie...
Całość ma konstrukcję typową dla westernu. Komediowe zmiany wydają się niewielkie, ale twórcy wybrali je bezbłędnie. Pomysł, by fabuła krążyła wokół uczuć rewolwerowca i jego niemożność zgwałcenia Angielki, był genialny. Scena strzelania w rzece rozśmieszyła mnie do łez. Podobnie jak i wizyta w obozie Chińczyków. Cohen Holloway i Inge Rademeyer tworzą doskonale uzupełniającą się parę. A do tego film ma genialną ścieżkę muzyczną. Chętnie zdobędę cały soundtrack.
Ocena: 7
Całość ma konstrukcję typową dla westernu. Komediowe zmiany wydają się niewielkie, ale twórcy wybrali je bezbłędnie. Pomysł, by fabuła krążyła wokół uczuć rewolwerowca i jego niemożność zgwałcenia Angielki, był genialny. Scena strzelania w rzece rozśmieszyła mnie do łez. Podobnie jak i wizyta w obozie Chińczyków. Cohen Holloway i Inge Rademeyer tworzą doskonale uzupełniającą się parę. A do tego film ma genialną ścieżkę muzyczną. Chętnie zdobędę cały soundtrack.
Ocena: 7
Przyznam, że, przeglądając program cinemaxa trochę porozmyślałam nad tym nowozelandzkim w/esternem, w końcu - tego jeszcze nie było na ekranach. Ciekawe co by na to wszystko powiedział Tarantino? chyba by mu się spodobało? Ja w każdym razie przy najbliższej okazji sprawdzę. Kowboj w męskiej niemocy? To chyba jeszcze gorsze od kowboja geja. :) Odważne jak diabli. :) Ogólnie, jak widzę sporo egzotyki, nie tylko pod względem szerokości geograficznej, to lubię. :)
OdpowiedzUsuńdla Tarantino pewnie za mało jest tu krwi i przemocy :)
OdpowiedzUsuń