Project Nim (2011)
Nominalnym bohaterem dokumentu Jamesa Marsha jest jeden z najsłynniejszych szympansów świata imieniem Nim. Rzeczywistym bohaterem jest jednak ludzkość. Opowiadając o losach szympansa, Marsh stawia zwierciadło, w którym możemy się przejrzeć. I jest to wizerunek bardziej odstręczający od tego, jaki widział Dorian Gray przyglądając się swojemu portretowi.
Człowiek wcale nie jest tu jednostką rozwiniętą, inteligentną, o nie! To, co rzuca się w oczy, to absolutna, totalna, bezwarunkowa głupota połączona z monstrualną arogancją. To, z jaką ochotą ludzie siebie oszukują, że działają w imię wyższych idei! Marsh zrobił naukowcom niedźwiedzią przysługę, demaskując ich jako totalnych kretynów, ludzi nieodpowiedzialnych, których tak zwane projekty badawcze są nieprzemyślanymi akcjami, w których ryzykuje się ludzkim (i nie tylko) życie. Już mniej niebezpieczne wydaje się być przedszkole dla bogów, niż to, co wyczyniają tak zwani naukowcy.
Ale choć ich przekonanie o własnej mądrości jest w przypadku naukowców fałszem, to i tak budzą mniejszą odrazę. Są przynajmniej szczerzy, w większości, kiedy postępują bezwzględnie wobec innych. Niedobrze robiło mi się na widok tych, którym dobro zwierząt leżało na sercu. Ich głupota i nieporadność okazała się bezdenna. Brak zrozumienia potrzeb zwierzęcia połączony z przekonaniem, że działa się dla jego dobra, to mieszanka równie toksyczna co Cyklon B. Nikt bardziej nie zniszczy żywej istoty, jak ci, którzy widzą w niej coś bliższego człowiekowi, niż jest w rzeczywistości.
A już największą odrazę budziła we mnie duma, z jaką chwalili się ci, którzy bronili Nima przed eksperymentami medycznymi, argumentując, że nie może być traktowany jak inne zwierzęta, bo był wychowywany jako człowiek. Co za straszliwa hipokryzja!
Oczywiście Marsh kręcąc film w takiej formie a nie innej, oskarża również sam siebie. Tak jak wszyscy inni zajmujący się Nimem, tak i on potraktował szympansa przedmiotowo. Chcę jednak wierzyć, że był to zabieg świadomy, ale może po prostu działał na tej samej zasadzie, co w latach 70. lingwiści.
Ocena: 7
Człowiek wcale nie jest tu jednostką rozwiniętą, inteligentną, o nie! To, co rzuca się w oczy, to absolutna, totalna, bezwarunkowa głupota połączona z monstrualną arogancją. To, z jaką ochotą ludzie siebie oszukują, że działają w imię wyższych idei! Marsh zrobił naukowcom niedźwiedzią przysługę, demaskując ich jako totalnych kretynów, ludzi nieodpowiedzialnych, których tak zwane projekty badawcze są nieprzemyślanymi akcjami, w których ryzykuje się ludzkim (i nie tylko) życie. Już mniej niebezpieczne wydaje się być przedszkole dla bogów, niż to, co wyczyniają tak zwani naukowcy.
Ale choć ich przekonanie o własnej mądrości jest w przypadku naukowców fałszem, to i tak budzą mniejszą odrazę. Są przynajmniej szczerzy, w większości, kiedy postępują bezwzględnie wobec innych. Niedobrze robiło mi się na widok tych, którym dobro zwierząt leżało na sercu. Ich głupota i nieporadność okazała się bezdenna. Brak zrozumienia potrzeb zwierzęcia połączony z przekonaniem, że działa się dla jego dobra, to mieszanka równie toksyczna co Cyklon B. Nikt bardziej nie zniszczy żywej istoty, jak ci, którzy widzą w niej coś bliższego człowiekowi, niż jest w rzeczywistości.
A już największą odrazę budziła we mnie duma, z jaką chwalili się ci, którzy bronili Nima przed eksperymentami medycznymi, argumentując, że nie może być traktowany jak inne zwierzęta, bo był wychowywany jako człowiek. Co za straszliwa hipokryzja!
Oczywiście Marsh kręcąc film w takiej formie a nie innej, oskarża również sam siebie. Tak jak wszyscy inni zajmujący się Nimem, tak i on potraktował szympansa przedmiotowo. Chcę jednak wierzyć, że był to zabieg świadomy, ale może po prostu działał na tej samej zasadzie, co w latach 70. lingwiści.
Ocena: 7
Tym razem, w tym filmie, słowo "człowiek" nie zabrzmiało dumnie.Wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, że najbardziej fair wypadł tu facet, któremu Nim służył jako obiekt badań nad efektywnością nowych medykamentów. On jeden zdawał sobie sprawę, co robi, miał poczucie winy, poczucie odpowiedzialności i nie był hipokrytą