Four (2012)

Ech. Nie ma to jak trochę poczucia winy na święta. Nawet jeśli jest to "tylko" Dzień Niepodległości. "Four" to opowieść o potrzebie kontaktu z drugim człowiekiem, potrzebie wynikające z własnego bólu, wstydu i wyrzutów sumienia. Niestety jest to opowieść niespełniona. Zapewne miała skłaniać do refleksji, a kończy się wywołaniem westchnienia ulgi, że to już koniec. A przecież jak na współczesne standardy nie jest to film długi.


Problemem "Four" jest to, że nie udało mu się uwolnić od scenicznego pierwowzoru. Ten bardzo mocno opiera się na monologach. W kinie to wypada jednak sztucznie. Reżyser powinien więc był albo dostosować formę, nie uciekać od teatralności, ale wykorzystać ją na swoją korzyść, albo zignorować strukturę oryginału, porzucić monologi i spróbować oddać ducha, ale uczynić to własnymi słowami. Joshua Sanchez nie potrafił wybrać ani jednej ani drugiej drogi, więc w rezultacie zrobił film nijaki i o niczym. Na dodatek błędem okazało się kręcenie niemal wszystkiego w bliskich planach. To jeszcze bardziej wydobywało sztuczność. Plusami filmu są całkiem niezłe kreacje aktorskie i wykorzystana piosenka Caveman.


Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)