G.I. Joe: Retaliation (2013)
Ach, znów mieć sześć lat. Wtedy nic poza akcją nie miałoby dla mnie znaczenia, więc "Odwet" pożerałbym wzrokiem i oglądał z rozdziawioną gębą. Oczywiście pod warunkiem, że dostałbym się do kina, co przy liczbie scen przemocy mogłoby być wątpliwe. Owszem, krwi tu nie uświadczysz, a i "fuck" zostało ucięte, ale nie zmienia to faktu, że scen przemocy jest tu od groma i ciut ciut, jakby "akcja" i "zabijanie" były pojęciami tożsamymi. Pewnie dlatego "GI Joe: Odwet" skojarzył mi się z "Atomówkami", tam też było sporo brutalności, ale serial był zabawniejszy i inteligentniejszy.
No właśnie. I tu pojawia się problem z "Odwetem". Ten film nie ma najmniejszego sensu. Ani jedna scena w tym filmie nie dość, że logicznie nie łączy się z poprzedzającymi jak i następującymi scenami, to również pozostanie nielogiczna wewnętrznie. Jest to tak absurdalnie kretyńskie, że jedyne co można robić, to śmiać się w głos. Zazdroszczę scenarzyście fuchy, to musiały być najłatwiej zarobione pieniądze w karierze. Wystarczyło tylko wypisać listę typowych scenek z filmów akcji, wrzucić je do kapelusza, a potem losować i tak fabuła zbudowała się sama.
Ocena: 3
No właśnie. I tu pojawia się problem z "Odwetem". Ten film nie ma najmniejszego sensu. Ani jedna scena w tym filmie nie dość, że logicznie nie łączy się z poprzedzającymi jak i następującymi scenami, to również pozostanie nielogiczna wewnętrznie. Jest to tak absurdalnie kretyńskie, że jedyne co można robić, to śmiać się w głos. Zazdroszczę scenarzyście fuchy, to musiały być najłatwiej zarobione pieniądze w karierze. Wystarczyło tylko wypisać listę typowych scenek z filmów akcji, wrzucić je do kapelusza, a potem losować i tak fabuła zbudowała się sama.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz