L'écume des jours (2013)
Chyba miałem zbyt wysokie oczekiwania wobec tego filmu. Bo też inaczej nie mogę sobie wytłumaczyć tego, dlaczego "Dziewczyna z lilią" mi się nie spodobała. Gondry zrobił film z rodzaju tych, jakie uwielbiam. To rzecz ekstremalna, bezkompromisowa, która dla większości odbiorców będzie po prostu niezrozumiałą papką (kino było i tak puste na pokazie, a spora część tych, co przyszli, opuściła salę przed końcem). A jednak cały czas miałem wrażenie, że coś mnie uwiera, nie pozwala mi cieszyć się wyobraźnią Borisa Viana i Gondry'ego. W głowie pobrzmiewała myśl, że "Dziewczynę z lilią" powinni nakręcić Dominique Abel, Fiona Gordon i Bruno Romy, czyli twórcy "Rumby". Wydaje mi się, że oni mają większą lekkość w prezentacji w naturalny sposób największych nawet dziwactw.
Sama "Dziewczyna z lilią" jest opowieścią przerażająco posępną. Jest niczym dekompozycja ludzkiej duszy. Zżera ją od środka nowotwór miłości zamieniając kolorową wolność w czarno-białe niewolnictwo troski. Colin nie ma w swoim życiu żadnych zmartwień, dopóki nie postanawia się zakochać. Jego życzenie szybko się spełnia wynosząc go na wyżyny szczęścia. Ale za luksus trzeba płacić. A Colin, choć na brak funduszy nie może narzekać, wkrótce przekona się, że rachunek znacznie przewyższy jego najśmielsze wyobrażenia. Co gorsza, film sugeruje, że przed tym tragicznym losem nie ma ucieczki. Bo miłość jest tu nierozerwalnie związana z przemijalnością czasu. Można by wręcz powiedzieć, że to ona jest czasem, a przynajmniej wyznacza punkt startu, od którego minuty zaczynają pędzić nieuchronnie w stronę mety całkowitej degeneracji.
Ocena: 5
Sama "Dziewczyna z lilią" jest opowieścią przerażająco posępną. Jest niczym dekompozycja ludzkiej duszy. Zżera ją od środka nowotwór miłości zamieniając kolorową wolność w czarno-białe niewolnictwo troski. Colin nie ma w swoim życiu żadnych zmartwień, dopóki nie postanawia się zakochać. Jego życzenie szybko się spełnia wynosząc go na wyżyny szczęścia. Ale za luksus trzeba płacić. A Colin, choć na brak funduszy nie może narzekać, wkrótce przekona się, że rachunek znacznie przewyższy jego najśmielsze wyobrażenia. Co gorsza, film sugeruje, że przed tym tragicznym losem nie ma ucieczki. Bo miłość jest tu nierozerwalnie związana z przemijalnością czasu. Można by wręcz powiedzieć, że to ona jest czasem, a przynajmniej wyznacza punkt startu, od którego minuty zaczynają pędzić nieuchronnie w stronę mety całkowitej degeneracji.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz