The ABCs of Death (2012)

Cóż, przyznaję się, że składanka "The ABCs of Death" mocno mnie zaskoczyła jeśli chodzi o poruszane tematy. Myślałem, że będzie coś o zombie, wampirach czy innych nieumarlakach, duchach, świecie astralnym, piekle, niebie, duszy, religii. Tymczasem tematy te praktycznie w ogóle nie zostały poruszone. Honoru nieumarłych bronił Ben Wheatley. Raz i to tak półgębkiem pojawia się sama Śmierć. A reszta? Ku mojemu zdumieniu ulubionym tematem reżyserów był kibel, kał i wszystko inne, co łączy się z analem. Nigdy bym nie wpadł na to, że to w toalecie rodzi się tyle koszmarów. Ale w większości temat ten został fajnie pokazany. Do moich ulubionych krótkometrażówek należą dwie kiblowe animacja: "Klutz" i "Toilet".


Druga rzecz, która mocno rzuca się w oczy, to rywalizacja między Azją a resztą świata, którą zdecydowanie wygrali Azjaci. Ale to powiedziawszy, muszę dodać, że dwie najlepsze nowelki powstały poza Azją. Najfajniejszym filmikiem był dla mnie "Dog Fight". Sama historyjka była taka sobie, ale bardzo spodobała mi się strona estetyczna. Normalnie nie przepadam za slow-motion, tu jednak zostało świetnie wykorzystane i całość wyglądała imponująco. Świetne było też "Young Buck" - chora, lecz fascynująca przypowieść o pedofilii i zemście młodych.

Dlaczego więc to Azjatów uważam za zwycięzców? Ano dlatego, że reprezentowali bardziej wyrównany poziom. Nie zawiedli Iguchi i Nishimura, przedstawiając festiwal złego smaku i kiczu, który w tak krótkiej formie sprawdzał się wyśmienicie. Ten pierwszy opowiedział pierdzącą historię miłości lesbijskiej. Ten drugi zarzucił ekran gołymi piersiami i gigantycznym penisem z ostrzem na czubku. Jednak najlepszą azjatycką produkcją okazało się "Libido", gdzie perwersja i obrzydliwość osiągnęły szczyt.

Reszta świata niestety miała sporo nietrafionych filmów, Kompletną pomyłką okazało się "Exterminate", "WTF" (tytuł jak najbardziej odpowiedni do tego badziewia) i "Quack". Nieudane były też wszystkie nowelki bazujące na wyszukanym koncepcie czy grach skojarzeniowych z tytułem (jak "Gravity", "Ingrow", "Orgasm" czy "Removed"). Jedynie Ti West w tej grupie jakoś się wybronił niezłym "Miscarriage".

Na szczęście było też kilka całkiem znośnych filmików z Zachodu. Mistrzowie gatunku postarali się i (z nielicznymi wyjątkami) spełnili pokłada nadzieje. Nacho Vigalondo stworzył niezłą apokaliptyczną historyjkę, a  Xavier Gens pokazał, jak krwawo schudnąć.

W sumie "The ABCs of Death" ma wszystkie wady i zalety filmowej składanki. Ale za Azjatów i kilka szortów z reszty świata producenci całości mają u mnie mimo wszystko duży plus.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)