Yuma (2012)
Burza w szklance wody. Twórcy "Yumy" sporo obiecują. Szkoda, że obietnic nie dotrzymują. Bo nie jest to wcale opowieść o młodzieńcu, którego demoralizują łatwe i do tego niezbyt legalnie zdobyte pieniądze. Nie jest to też opowieść o traumie, która cieniem kładzie się na losach dwóch kumpli. Nie jest to nawet historia o konsekwencjach złamanego serca. Elementy tych historyjek owszem w filmie się znajdują, ale przez sito twórczych decyzji przeszło niewiele.
Został więc typowe dla polskiego kina "teatrzykostwo", którego symbolem jest rosyjski akcent Kota. Ten koszmar będzie mi się śnił po nocach. Ogólnie, im bliżej twórcy są swoich bohaterów, tym gorzej. Może właśnie dlatego najlepiej wypada tło, realia epoki, a przede wszystkim muzyka. Muchow postarał się. Szkoda, że tylko on.
Ocena: 5
Został więc typowe dla polskiego kina "teatrzykostwo", którego symbolem jest rosyjski akcent Kota. Ten koszmar będzie mi się śnił po nocach. Ogólnie, im bliżej twórcy są swoich bohaterów, tym gorzej. Może właśnie dlatego najlepiej wypada tło, realia epoki, a przede wszystkim muzyka. Muchow postarał się. Szkoda, że tylko on.
Ocena: 5
Bo to jest film o epoce, a właściwie o przełomie epok i o jednym ze zjawisk jakie mu towarzyszyły. Jedni skakali przez płot, a inni przez granice, każdy miał swoje małe traumy, klęski i zwycięstwa. Kot, może rzeczywiście był zbyt demoniczny (ale chyba mi się podobał), karykaturalny wręcz, ale przecież tego wymaga polski widz, żeby Rosjanin był gnój i cham. Smarzowski też się wpisał w schemat ("Róża"), ale był bardziej sprytny, bo wziął się za gwałt, a z tego się już nie można wyśmiewać.
OdpowiedzUsuńJa "Yumę" wspominam całkiem nieźle, klimat prowincji, westernowa stylizacja pasowała do tematu zdobywania przez Polaków (dzikiego - jak przedstawiała socjalistyczna propaganda- Zachodu, upajanie się pieniądzem i dostępem do wszelkich dóbr, Gierszał mi się podobał i inni, ja dałam 7, dwa punkty więcej, ale ja lubię polskie filmy, nawet jeśli są mniej doskonałe od amerykańskich gniotów, jakoś mi do nich bliżej, z wielu względów. Muzyka była fajna (Muchow) - chociaż w jendym się zgadzamy. :)
Aktorsko film w ogóle mi nie pasował. Miałem wrażenie, że nie oglądam historii prawdziwych ludzi (a ponoć film jest inspirowany faktami), a ludzi, którzy odgrywają innych ludzi. Kot gra jak w reklamie Netii, Gierszał kiepsko wypada nawet jako model zachodnich ciuchów, a Figura w scenie seksu to już czysta parodia.
UsuńZ realiami epoki nie zgodzę się. Twórcy nie zadbali o to by przy zdjęciach, na ulicach nie pojawiały się w kadrze współczesne samochody (jest ich całkiem sporo i nawet nie trzeba się wysilać by je dostrzec). Druga rzecz, towary w niemieckich sklepach to znowu współczesne towary i ubrania. Nie zadbano o rekwizyty z tamtych lat.
OdpowiedzUsuńCo do muzyki mam mieszane uczucia. Chwilami jest z epoki, mamy jakieś disco lat 80', by za chwilę słyszeć współczesny hip hop, trochę mi to nie zgrzyta.
A fabuła istotnie leży i kwiczy, spłycona do granic możliwości. Myślę że określenie "teatrzykostwo" jest całkowicie trafne.
Jasne, że są błędy w ukazaniu realiów epoki, ale ogólnie wypada to lepiej niż ukazanie bohaterów. Jeśli nawet detale się nie zgadzały, to przynajmniej atmosferę udało się uchwycić jako tako.
UsuńA muzycznie miałem na myśli przede wszystkim kompozycje Muchowa. Bardzo podobał mi się kowbojski utwór. Naprawdę świetny.