Last Vegas (2013)
"Last Vegas" jak na dłoni pokazuje, że Hollywood panicznie boi się starości. Twórcy "Last Vegas" próbują ją oswoić. Ubierają ją w modne szaty kumpelskich zwariowanych komedii. A ponieważ najlepszą obroną jest atak, więc 90% dowcipów oparli wyłącznie na podeszłym wieku, jakby po 70-tce inne cechy charakteru traciły na znaczeniu (poza jedną cechą charakterystyczną, która zastępuje imię i wydaje się łatwiejsza do zapamiętania). Rezultat jest łatwy do przewidzenia.
"Last Vegas" to kompletnie sflaczałe "Kac Vegas". Nie ma tu ognia, dynamiki, a nawet autentycznego humoru. Z czwórką głównych bohaterów twórcy obchodzą się w rękawiczkach, jakby to były zgniłe jaja, które w każdej chwili mogą się roztrzaskać. Niby próbują wpompować rubaszny humor, ale ponieważ niechybnie rzecz aż prosi się o porównanie czy to z "Kac Vegas" czy to z "Druhnami" czy z "Projekt X", to za każdym razem kończy się to zawodem. Owszem, jest tu kilka nawet zabawnych scen. Ale wydają się one raczej wypadkiem przy pracy, niż zamierzonym efektem.
W rzeczywistości harce emerytów w Las Vegas budziły u mnie coś pomiędzy zażenowaniem a znudzeniem. Podobał mi się pomysł na opowieść o najlepszych przyjaciołach i poświęceniu, ale niestety w filmie sprowadzony został on do jednej wzruszającej sceny i tyle. Na plus zaliczam też Michaela Douglasa. Niespodziewanie zagrał on tu bardzo dobrze, z łatwością przyćmiewając całą resztę obsady. Rak najwyraźniej w jego przypadku okazał się zbawienny. Douglas zachowuje się tak, jakby dostał zastrzyk talentu i teraz nawet w gniotach nie potrafi nie być świetny.
Ocena: 5
"Last Vegas" to kompletnie sflaczałe "Kac Vegas". Nie ma tu ognia, dynamiki, a nawet autentycznego humoru. Z czwórką głównych bohaterów twórcy obchodzą się w rękawiczkach, jakby to były zgniłe jaja, które w każdej chwili mogą się roztrzaskać. Niby próbują wpompować rubaszny humor, ale ponieważ niechybnie rzecz aż prosi się o porównanie czy to z "Kac Vegas" czy to z "Druhnami" czy z "Projekt X", to za każdym razem kończy się to zawodem. Owszem, jest tu kilka nawet zabawnych scen. Ale wydają się one raczej wypadkiem przy pracy, niż zamierzonym efektem.
W rzeczywistości harce emerytów w Las Vegas budziły u mnie coś pomiędzy zażenowaniem a znudzeniem. Podobał mi się pomysł na opowieść o najlepszych przyjaciołach i poświęceniu, ale niestety w filmie sprowadzony został on do jednej wzruszającej sceny i tyle. Na plus zaliczam też Michaela Douglasa. Niespodziewanie zagrał on tu bardzo dobrze, z łatwością przyćmiewając całą resztę obsady. Rak najwyraźniej w jego przypadku okazał się zbawienny. Douglas zachowuje się tak, jakby dostał zastrzyk talentu i teraz nawet w gniotach nie potrafi nie być świetny.
Ocena: 5
Ale trzeba przyznać że jak na (idąc za miniaturką z Youtube), 47, 37, 43, i 44 rocznik, to chłopaki się nieźle trzymają. Zakonserwowani przez kremy za milion dolarów :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Środki konserwujące w ich przypadkach czynią cudoa :)
Usuń