The Counselor (2013)
"Adwokat" to doskonały przykład na to, że świetny pisarz może być bardzo złym scenarzystą. McCarthy przygotował fabułę tak, jakby to była powieść do smakowania języka pisanego. Niestety Ridley Scott nie potrafił tego przerobić na filmową materię. Rezultat jest groteskowy. Pod koniec mogłem już jedynie reagować śmiechem, ale niestety "Adwokat" to nie jest przykład filmu, który jest tak zły, że aż fajny. On po prostu jest zły.
Podczas oglądania "Adwokata" na myśl przychodziło mi ostatnie "dzieło" Kubricka "Oczy szeroko zamknięte". Podobnie jak Kubrick, tak i Scott stworzył film pompatyczny, który groteskę przemienił w karykaturę. Ale nawet Kubrick nie upadł tak nisko. To, co irytuje w "Adwokacie" najbardziej to sztuczność dialogów. Słuchając kolejnych rozmów można odnieść wrażenie, że każdy z bohaterów ma tytuł profesora filozofii na Sorbonie. Nikt tu nie mówi otwarcie, wszyscy skrywają swoje myśli za parabolami, mantrami, mottami i aluzjami. Nawet biedny meksykański właściciel knajpy rzuca podniosłymi tekstami o znaczeniu śmierci. Cała ta wzniosłość przywodzi na myśl drugiego i trzeciego "Matriksa". A już szczytem wszystkiego jest rozmowa telefoniczna głównego bohatera pod koniec filmu, przy której monolog Architekta z "Matriksa" wydaje się szczytem elokwencji. W tym szambie niepotrzebnych słów warta wysłuchania jest jedynie przypowieść o sumie. No i może jeszcze tekst z więzienia o wartości przysługi. I tyle.
No dobra. "Adwokat" ma jeszcze jeden dobry element. Jest nim postać zagrana przez Cameron Diaz. Zasługuje ona na o wiele lepszy film od tego, jaki przygotowali McCarthy i Scott.
Ocena: 2
Podczas oglądania "Adwokata" na myśl przychodziło mi ostatnie "dzieło" Kubricka "Oczy szeroko zamknięte". Podobnie jak Kubrick, tak i Scott stworzył film pompatyczny, który groteskę przemienił w karykaturę. Ale nawet Kubrick nie upadł tak nisko. To, co irytuje w "Adwokacie" najbardziej to sztuczność dialogów. Słuchając kolejnych rozmów można odnieść wrażenie, że każdy z bohaterów ma tytuł profesora filozofii na Sorbonie. Nikt tu nie mówi otwarcie, wszyscy skrywają swoje myśli za parabolami, mantrami, mottami i aluzjami. Nawet biedny meksykański właściciel knajpy rzuca podniosłymi tekstami o znaczeniu śmierci. Cała ta wzniosłość przywodzi na myśl drugiego i trzeciego "Matriksa". A już szczytem wszystkiego jest rozmowa telefoniczna głównego bohatera pod koniec filmu, przy której monolog Architekta z "Matriksa" wydaje się szczytem elokwencji. W tym szambie niepotrzebnych słów warta wysłuchania jest jedynie przypowieść o sumie. No i może jeszcze tekst z więzienia o wartości przysługi. I tyle.
No dobra. "Adwokat" ma jeszcze jeden dobry element. Jest nim postać zagrana przez Cameron Diaz. Zasługuje ona na o wiele lepszy film od tego, jaki przygotowali McCarthy i Scott.
Ocena: 2
A tak czekałam...wymarzona obsada, wymarzony reżyser, wymarzony pisarz w roli scenarzysty... Recenzje osób, którym ufam w kwestii filmów ma tak kiepskie, że aż trzeszczy. W ogóle nie wiem co się dzieje z Fassbenderem ostatnio. Najpierw "Prometeusz",a teraz to. Ehh, no szkoda.
OdpowiedzUsuńZnam osoby, którym film się podobał, nawet bardzo. Do mnie nie przemawia, ale może Tobie przypadnie do gustu,
UsuńI tak obejrzę :) to jakiś przedpremierowy pokaz był ?
OdpowiedzUsuńtak, to był pokaz przedpremierowy
UsuńTo dziwne, bo sądziłem że to właśnie Ty, Tornie możesz ten film pokochać. Owszem, jest on groteskowy, ale w bardziej Lynchowskim stylu. Gdybym bowiem odnieść się do niego jako do całości, przypomina przecież sen, zły koszmar. Poniżej, o paru rzeczach z oryginalnego skryptu, które karzą traktować go mniej serio niż się wydaję:
OdpowiedzUsuńhttp://www.filmschoolrejects.com/features/the-counsler-script.php
Ja też miałem nadzieję, że mi się spodoba. Zwłaszcza, że czytam właśnie Krwawy południk McCarthy'ego i bardzo mi się podoba. Lubię też inne filmowe adaptacje jego dzieł. Niestety moim zdaniem Scott nie poradził sobie z zadaniem. "Adwokat" chyba zdecydowanie byłby lepszą książką niż filmem. Z niektórych scen można domyślić się, że fabuła nie jest tak do końca "serio", ale to niestety sprawia, że jeszcze gorzej całość oceniam, bo to, co widzę na ekranie jest po prostu zbyt chaotyczne, za mało absurdalne, za ciężkie, nie ma w tym polotu braci Coen i "To nie jest kraj dla starych ludzi", do którego "Adwokat" jest chwilami bardzo podobny.
Usuń