No One Lives (2012)
Ryûhei Kitamura jest chyba jednym z najbardziej niedocenianych reżyserów. Patrzę na jego oceny i widzę, że nie trafia on ze swoimi jatkami w gusta szerokiej publiczności. Na szczęście mi jego styl bardzo odpowiada. Już "Nocny pociąg z mięsem" był porządną sieczką, ale tym, co pokazał w "No One Lives" podbił moje serce. Co więcej, dzięki temu filmowi polubiłem Luke'a Evansa. Stał się on moim ukochanym psychopatycznym mordercą.
Mistrzostwo Kitamury ujawnia się w tym, jak wykorzystuje proste elementy, z których zbudowana jest fabuła. Nie ma tu bowiem tak naprawdę nic oryginalnego. Mimo wielu świetnych zwrotów akcji, wszystko daje się łatwo przewidzieć. W rękach jakiegoś dyletanta scenariusz Davida Cohena zmieniłby się w głupią jatkę, która tylko by irytowała. Ale Kitamura jest mistrzem prezentacji. Genialne tempo, świetna narracja i fantastycznie-absurdalnie-krwawe pomysły - rzecz została tak podana, że szczęka co chwilę mi opadała. Evans jest BEZBŁĘDNY w roli bezimiennego wyrafinowanego okrutnika. To jeden z najlepszych psychopatów, jakich widziałem na przestrzeni ostatnich paru lat. Evans ma prezencję i charyzmę o jaką dotąd w ogóle go nie podejrzewałem.
Ale to nie jedyna świetna postać. Cudowna jest również Adelaide Clemens jako Emma. Jest fantastycznym kontrapunktem zarówno dla głównego oprawcy jak i dla pozostałych ofiar. Jej postać łączy z głównym bohaterem fascynująca relacja, a scena "nauki" w zamkniętej celi to czyste mistrzostwo.
Może to zabrzmi dziwnie, zważywszy na liczbę scen tortur jaj i hektolitry krwistej posoki, ale seans "No One Lives" był dla mnie czystą przyjemnością. Kocham ten film!
Ocena: 10
Mistrzostwo Kitamury ujawnia się w tym, jak wykorzystuje proste elementy, z których zbudowana jest fabuła. Nie ma tu bowiem tak naprawdę nic oryginalnego. Mimo wielu świetnych zwrotów akcji, wszystko daje się łatwo przewidzieć. W rękach jakiegoś dyletanta scenariusz Davida Cohena zmieniłby się w głupią jatkę, która tylko by irytowała. Ale Kitamura jest mistrzem prezentacji. Genialne tempo, świetna narracja i fantastycznie-absurdalnie-krwawe pomysły - rzecz została tak podana, że szczęka co chwilę mi opadała. Evans jest BEZBŁĘDNY w roli bezimiennego wyrafinowanego okrutnika. To jeden z najlepszych psychopatów, jakich widziałem na przestrzeni ostatnich paru lat. Evans ma prezencję i charyzmę o jaką dotąd w ogóle go nie podejrzewałem.
Ale to nie jedyna świetna postać. Cudowna jest również Adelaide Clemens jako Emma. Jest fantastycznym kontrapunktem zarówno dla głównego oprawcy jak i dla pozostałych ofiar. Jej postać łączy z głównym bohaterem fascynująca relacja, a scena "nauki" w zamkniętej celi to czyste mistrzostwo.
Może to zabrzmi dziwnie, zważywszy na liczbę scen tortur jaj i hektolitry krwistej posoki, ale seans "No One Lives" był dla mnie czystą przyjemnością. Kocham ten film!
Ocena: 10
No ... jestem ciekawy Twojej dziesiątki :) Tak ciekawy że grzeję projektor na jutrzejszy wieczór :)
OdpowiedzUsuńSądząc po ocenach czy to na IMDb czy to na Filmwebie szansa na to, że dasz 10 jest niewielka. Jakimś dziwnym trafem większość osób nisko ocenia ten film
UsuńZabrałem się późno ale był zajebisty :) Dałem 8/10 :)
UsuńCieszę się, że znalazłeś się w gronie amatorów tego filmu. Oby grono to rosło, bo film jest tego warty :)
Usuń