Triple Standard (2010)

To druga krótkometrażówka Blinna, jaka widziałem. "Thirteen or So Minutes" nie zrobiło na mnie wrażenia. Podobnie jest i z "Triple Standards".


W sumie jest trochę lepiej. Po pierwsze podoba mi się muzyka wykorzystania w filmie. Po drugie sam pomysł opowiedzenia o nadmiernie skomplikowanej przez różne okoliczności relacji nie jest taki zły. To, co niestety nie pozwala cieszyć się fabułą, to dialogi. Brzmią sztucznie, jak przemówienia na wiecu wyborczym, a nie rozmowa od serca dwóch osób, które się kochają, ale które dla tej miłości nie są w stanie wszystkiego poświęcić.

Co więcej, fiksacja na punkcie przesłania sprawia, że ciekawszy problem nie został w ogóle poruszony. Chodzi mi tu o scenę, gdy Stanley dla zabawy liże Crima. Ta scena i zachowanie wszystkich stron wywołuje kilka pytań. Po pierwsze, reakcja Crima. Czy jest to reakcja homofobiczna, czy gdyby był pewny swej seksualności, to czy zareagowałby tak samo, czy też obrócił wszystko w żart. Po drugie, i ważniejsze, gdzie jest granica żartu, a zaczyna molestowania? Nad zachowaniem Stanleya wszyscy przechodzą do porządku dziennego, ale czy dobrze robią? Niestety ten aspekt twórcy nie zainteresował.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)