A Little Bit of Heaven (2011)

Ten film jest chory. I do tego całkowicie pozbawiony gustu. Opowiadanie o śmierci na wesoło, to nie jest łatwa sprawa. Chwila nieuwagi i zamiast wdzięcznej opowieści o rzeczach ostatecznych, wychodzi mdłe, ckliwe i obraźliwie głupie monstrum. O czym można się przekonać oglądając "Odrobinę nieba".


Szczerze, to nawet nie wiem, od czego mam zacząć. Po pierwsze nie podoba mi się zachowanie umierającej bohaterki. Mam wrażenie, że umiera ona na potrzeby przygotowywanego podręcznika "Jak umierać z gracją i dyskrecją, by nie denerwować bliskich". Jej decyzje i wybory traktowane są jako rzeczy oczywiste, niepodlegające dyskusji, a dla mnie wcale takimi nie były (dlaczego czuje się zobowiązana godzić z ojcem, być miła dla przyjaciółki?). Po drugie mam wrażenie, że twórcom nie chodziło o to, by przestrzegać widzów przed prawdziwą miłością. Tak to jednak wygląda, bowiem w tym filmie kochasz dopiero w fazie terminalnej choroby. A do tego wszystkiego nowotwór jelita grubego jest (według tego filmu) efektem: a) rozwiązłości seksualnej, b) wegetarianizmu lub c) kombinacji tych rzeczy. Po trzecie, jest prawdziwą zbrodnią zaangażowanie Whoopi Goldberg jako Boga i Petera Dinklage'a jako żigolaka, by potem zupełnie tego w filmie nie wykorzystać.

Jedyna rzecz, która w filmie się obroniła, to muzyka. Piosenki są nawet fajne, ale jedynie łagodzą piorunująco zły efekt całości.

Ocena: 3

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)