Jack the Giant Slayer (2013)
Żal mi Bryana Singera. Musiał mieć bardzo smutne dzieciństwo, skoro nie ma zielonego pojęcia o tym, czym jest baśń. Jego wizja opowieści dla dzieci jest tak bardzo wypaczona, że ucieszyć może tylko te maluchy, które w wolnym czasie topią koty, podpalają psy i urywają gołębiom skrzydła.
Nie wiem, jakim cudem Singer był w stanie przekonać jakąkolwiek hollywoodzką wytwórnię, by dała mu grube miliony na "Jacka pogromcę olbrzymów". Jak mało które widowisko ten film nie nadaje się dla dzieci. Bo choć krwi w nim nie uświadczysz, brutalnością scen może konkurować z "Piłami". Czego tu nie ma? Są miażdżeni ludzie. Są zwłoki, którymi olbrzymi przerzucają się jak piłką do rugby. Są przebijane języki, cięte głowy, eksplozje ciał rozrywanych fasolowym "wzdęciem". Są gadki-szmatki o pożeraniu ludzi. Są nawet (ucięte w połowie) przekleństwa. Gdyby dodano do tego krew, byłoby to pierwszorzędne gore i wtedy pewnie bawiłbym się na tym lepiej.
Ale pseudobrutalność nie jest największą wadą filmu, choć w moich oczach dyskwalifikuje rzecz jako przeznaczoną dla dzieci. Nie, najgorszy jest brak fabuły. Niby cały czas się coś dzieje, bohaterowie gdzieś idą, wspinają się, spadają i pędzą na złamanie karku. Ale sensu w tym zbyt wiele nie ma. A całą historię można streścić w dwóch zdaniach, co niezbyt dobrze świadczy o scenariuszu. Ponadto mocno kuleje klimat i brak pomysłów wizualnych. Wszystko, co widać w "Jacku", jest skopiowane z innych filmów, tylko że tu jest to zrobione gorzej.
Singer najlepiej zrobi, jak nigdy więcej nie będzie zbliżał się do dziecięcych tematów. Nigdy bym nie pomyślał, że może odwalić aż taką fuszerkę.
Ocena: 3
Nie wiem, jakim cudem Singer był w stanie przekonać jakąkolwiek hollywoodzką wytwórnię, by dała mu grube miliony na "Jacka pogromcę olbrzymów". Jak mało które widowisko ten film nie nadaje się dla dzieci. Bo choć krwi w nim nie uświadczysz, brutalnością scen może konkurować z "Piłami". Czego tu nie ma? Są miażdżeni ludzie. Są zwłoki, którymi olbrzymi przerzucają się jak piłką do rugby. Są przebijane języki, cięte głowy, eksplozje ciał rozrywanych fasolowym "wzdęciem". Są gadki-szmatki o pożeraniu ludzi. Są nawet (ucięte w połowie) przekleństwa. Gdyby dodano do tego krew, byłoby to pierwszorzędne gore i wtedy pewnie bawiłbym się na tym lepiej.
Ale pseudobrutalność nie jest największą wadą filmu, choć w moich oczach dyskwalifikuje rzecz jako przeznaczoną dla dzieci. Nie, najgorszy jest brak fabuły. Niby cały czas się coś dzieje, bohaterowie gdzieś idą, wspinają się, spadają i pędzą na złamanie karku. Ale sensu w tym zbyt wiele nie ma. A całą historię można streścić w dwóch zdaniach, co niezbyt dobrze świadczy o scenariuszu. Ponadto mocno kuleje klimat i brak pomysłów wizualnych. Wszystko, co widać w "Jacku", jest skopiowane z innych filmów, tylko że tu jest to zrobione gorzej.
Singer najlepiej zrobi, jak nigdy więcej nie będzie zbliżał się do dziecięcych tematów. Nigdy bym nie pomyślał, że może odwalić aż taką fuszerkę.
Ocena: 3
Podziwiam, ja odpadłam po 15 minutach, a po 30 wyłączyłam z obawy o własne zdrowie psychiczne.
OdpowiedzUsuńZabawne, że bardzo chciałem film zobaczyć w kinie i byłem strasznie zły, kiedy okazało się, że polski dystrybutor przygotował tylko wersję z dubbingiem (czego w przypadku aktorskich filmów nie znoszę). Teraz jestem jednak za taką decyzję wdzięczny dystrybutorowi i losowi. W kinie bym straszliwie cierpiał. W domu jakoś mniej mnie to bolało.
Usuń