Officer Down (2013)
Życie potrafi wiele zaoferować człowiekowi na kredyt. Ale nigdy, przenigdy nie można liczyć na to, że za wyskoki nie wystawi odpowiedniego rachunku. O tym przekonał się Cal, główny bohater "Martwego policjanta".
Kiedyś był brudnym gliną tak upaćkanym, jak to tylko możliwe: ćpał, pił i zadawał się z prostytutkami. Potem został postrzelony, prawie zmarł. To było uderzenie o dno. Od tego momentu Cal postanowił się zmienić. Naprostował swoje zachowanie, stał się lepszym policjantem (kwestia dyskusyjna, biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia), mężem, ojcem może nie, ale przynajmniej się stara. Jeśli jednak myślał, że strzelanina wyrównała rachunki za przeszłe winy, to się bardzo pomylił. Wydarzenia z jednego tygodnia z jego życia dobitnie pokażą mu, że o grzechach można zapomnieć, ale one o tobie nie zapomną i zawsze domagać się będą zadośćuczynienia. Co gorsza, nie ma tu drogi na skróty. Grzechu pozbyć się można tylko w jeden sposób: przyznając się do niego i biorąc za niego odpowiedzialność.
I gdyby na tym skoncentrowali się twórcy "Martwego policjanta", może całość byłaby ciekawym filmem. Niestety ich bardziej interesowało maksymalne zagmatwanie prostej w gruncie rzeczy historii. Niestety to wyszło całość na szkodę. Z głównego bohatera uczyniło kretyna i naiwniaka. Fabuła zupełnie nieumyślnie zrobiła się tak głupia, że jedyną reakcją na nią był pusty śmiech. Zmarnowano również intrygę, którą tak pokręcono, że praktycznie 2/3 filmu zbudowane zostało ze scen wyjaśniających ten czy też inny wątek. Na bohaterów ledwo starczyło czasu (a i to tylko dlatego, że wszystkie ich zachowania, motywacje i decyzje rozgrywane są w ekspresowym tempie).
Ocena: 3
Kiedyś był brudnym gliną tak upaćkanym, jak to tylko możliwe: ćpał, pił i zadawał się z prostytutkami. Potem został postrzelony, prawie zmarł. To było uderzenie o dno. Od tego momentu Cal postanowił się zmienić. Naprostował swoje zachowanie, stał się lepszym policjantem (kwestia dyskusyjna, biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia), mężem, ojcem może nie, ale przynajmniej się stara. Jeśli jednak myślał, że strzelanina wyrównała rachunki za przeszłe winy, to się bardzo pomylił. Wydarzenia z jednego tygodnia z jego życia dobitnie pokażą mu, że o grzechach można zapomnieć, ale one o tobie nie zapomną i zawsze domagać się będą zadośćuczynienia. Co gorsza, nie ma tu drogi na skróty. Grzechu pozbyć się można tylko w jeden sposób: przyznając się do niego i biorąc za niego odpowiedzialność.
I gdyby na tym skoncentrowali się twórcy "Martwego policjanta", może całość byłaby ciekawym filmem. Niestety ich bardziej interesowało maksymalne zagmatwanie prostej w gruncie rzeczy historii. Niestety to wyszło całość na szkodę. Z głównego bohatera uczyniło kretyna i naiwniaka. Fabuła zupełnie nieumyślnie zrobiła się tak głupia, że jedyną reakcją na nią był pusty śmiech. Zmarnowano również intrygę, którą tak pokręcono, że praktycznie 2/3 filmu zbudowane zostało ze scen wyjaśniających ten czy też inny wątek. Na bohaterów ledwo starczyło czasu (a i to tylko dlatego, że wszystkie ich zachowania, motywacje i decyzje rozgrywane są w ekspresowym tempie).
Ocena: 3
Miało być "Życie potrafi wiele zaoferować człowiekowi na kredyt" tak? :)
OdpowiedzUsuńTaki film pewnie ledwo by mnie zainteresował, nawet gdyby był udany.
racja :)
Usuń