If I Stay (2014)
Coś mi się zdaje, że moda na filmy o romantycznie umierających nastolatkach szybko nie przeminie. I może ten wysyp podobnych do siebie historii byłbym w stanie wytrzymać, gdyby jeszcze były to filmy dobre. Niestety tak nie jest... a przynajmniej jeśli chodzi o te robione po drugiej stronie Atlantyku. Brytyjczycy jeszcze trzymają poziom – warto tu wspomnieć chociażby "Niech będzie teraz". Amerykanie niestety tworzą historie jednocześnie proste w swojej ckliwości i przeładowane liczbą tragedii i dziwacznych splotów okoliczności. Już "Gwiazd naszych wina" było słabe. Jednak "Zostań, jeśli kochasz" jest jeszcze gorsze.
Reżyser połączył typowe kino niezależne z historią o umierającej nastolatce, jej pierwszej miłości i dylematach: co jest ważniejsze chłopak czy pasja. Efekt jest po prostu nieznośny. Irytowało mnie tu wszystko. Od rozdziawionej gęby Moretz (która minęła się z powołaniem – powinna była zostać modelką lalki z seks-shopu), przez pozbawioną wyrazu twarz Blackeya i rodziców pokolenia nowych hippisów (czyli wyluzowanych fanów rocka), po zaliczenie wszystkich możliwych schematów narracyjnych. Może gdybym uwierzył w relację Mii i Adam, łagodniej bym podszedł do całości. Jednak spośród wszystkich ostatnio widzianych przeze mnie młodocianych par żadna nie była równie drętwa. Zero absolutne jeśli chodzi o temperaturę namiętności między nimi.
Całość dobija jeszcze nieudolne operowanie muzyką. "Zostań, jeśli kochasz" należy do tych filmów, w których ścieżka dźwiękowa spełnia dość istotną funkcję, jest wręcz dodatkowym bohaterem. Ale i tu reżyser nie zabłysnął. Owszem, kilka kawałków jest fajnych, ale w tym roku widziałem parę obrazów ze zdecydowanie lepiej wykorzystaną muzyką (jak choćby "Zacznijmy od nowa", "Mariachi Gringo" i najlepszy z tej trójki "Getting Go, the Go Doc Project").
Ocena: 3
Reżyser połączył typowe kino niezależne z historią o umierającej nastolatce, jej pierwszej miłości i dylematach: co jest ważniejsze chłopak czy pasja. Efekt jest po prostu nieznośny. Irytowało mnie tu wszystko. Od rozdziawionej gęby Moretz (która minęła się z powołaniem – powinna była zostać modelką lalki z seks-shopu), przez pozbawioną wyrazu twarz Blackeya i rodziców pokolenia nowych hippisów (czyli wyluzowanych fanów rocka), po zaliczenie wszystkich możliwych schematów narracyjnych. Może gdybym uwierzył w relację Mii i Adam, łagodniej bym podszedł do całości. Jednak spośród wszystkich ostatnio widzianych przeze mnie młodocianych par żadna nie była równie drętwa. Zero absolutne jeśli chodzi o temperaturę namiętności między nimi.
Całość dobija jeszcze nieudolne operowanie muzyką. "Zostań, jeśli kochasz" należy do tych filmów, w których ścieżka dźwiękowa spełnia dość istotną funkcję, jest wręcz dodatkowym bohaterem. Ale i tu reżyser nie zabłysnął. Owszem, kilka kawałków jest fajnych, ale w tym roku widziałem parę obrazów ze zdecydowanie lepiej wykorzystaną muzyką (jak choćby "Zacznijmy od nowa", "Mariachi Gringo" i najlepszy z tej trójki "Getting Go, the Go Doc Project").
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz