Turist (2014)
Ruben Östlund nie zawodzi. "Turysta" jest trzecim jego filmem, jaki mam przyjemność obejrzeć i po raz trzeci wyszedłem z kina zachwycony. Wydaje mi się, że jest w tej chwili najlepszym szwedzkim reżyserem i być może jednym z najlepszych w ogóle na świecie. Nie potrafię wymieć nazwiska nikogo innego, kto tak jak on potrafiłby w prosty i przystępny sposób opowiadać o skomplikowanych ludzkich psychikach. Östlund, w przeciwieństwie do wielu twórców filmowych, nie próbuje upraszczać sprawy. On właśnie rozkwita w sytuacjach skomplikowanych, niejednoznacznych. Po mistrzowsku naświetla zakamarki ludzkiej psyche, skupia się na detalach, które sprawiają, że rzeczy oczywiste nabierają niejednoznacznej wielowymiarowości. Östlund jak mało kto potrafi korzystać z dużych kwantyfikatorów, udowadniać prawdziwość tez ogólnoludzkich i jednocześnie falsyfikować je na konkretnych przykładach.
Początkowo wszystko wydaje się oczywiste. Kiedy niespodziewanie schodzi lawina i wydaje się, że zmiecie wszystko na swej drodze Ebba zostaje z synem i córką, a Tomas salwuje się ucieczką. Jasne jest więc, że Tomas to tchórz, a Ebba to heroiczna matka i zawiedziona zachowaniem męża żona. Tyle że już wkrótce pojawią się wątpliwości. Czy termin "tchórz" i "bohater" mają tu jakiekolwiek odniesienie. Tomas i Ebba poddali się bowiem instynktom, zachowali się nie jak świadomi, myślący ludzie, lecz jak zwierzęta reagujące na bodźce. Problem polega na tym, że ich mechanizmy instynktowne działają według różnych paradygmatów. U Tomasa zadziałał instynkt samozachowawczy, u Ebby instynkt stadny. Ebba nie potrafi funkcjonować jako jednostka. Definiuje siebie poprzez bycie matką, żoną, monogamiczną relację. Widać to najwyraźniej w jej rozmowie z inną turystką, zwolenniczką wolnych związków. Czy skoro zachowała się zgodnie z wpisanym w nią instynktem możemy o niej mówić jako o bohaterce?
No dobrze. Skoro sama sytuacja wpada w szarą strefę niejasności, to może późniejsze zachowania są jednoznaczne. Tomas idzie w zaparte i nie chce się do swojego tchórzostwa przyznać. Ebba z kolei domaga się jego ukorzenia i nie będzie stronić od publicznego aktu pohańbienia. Ale i tu Östlund tak poprowadzi akcję, że sytuacja przestanie być jednoznaczna. Tomas i Ebba zachowują się tutaj jak ludzie pierwotni, nadając pewnym zachowaniom magiczny charakter. Tomas stawia na siłę zapomnienia, zgodnie z zasadą, o czym się nie mówi, to nie istnieje. Ebba z kolei wierzy w moc słowa jako siły sprawczej. Znów więc mamy do czynienia z tym samym mechanizmem, tyle że z różnymi układami odniesienia. Skąd więc jeden układ ma mieć wyższość na drugim?
Każda scena prowadzi u Östlunda do kolejnego "ale". Zanim zakończy się film ujrzymy portrety psychologiczne kilku osób w pełnej krasie ich skomplikowania. Reżyser odrzuca radykalizm jednoznacznych sądów, choć nie odrzuca prawdziwości tychże ocen. Pokazuje po prostu, że są one niepełne, że każdy osąd rzuca cień, który z kolei rzuca kolejny cień i tak aż do całkowitego rozmycia się bieli i czerni w szarości.
"Turysta" to jeden z tych filmów, po których można godzinami prowadzić gorące dyskusje. I to mi się w nim tak spodobało.
Ocena: 8
Początkowo wszystko wydaje się oczywiste. Kiedy niespodziewanie schodzi lawina i wydaje się, że zmiecie wszystko na swej drodze Ebba zostaje z synem i córką, a Tomas salwuje się ucieczką. Jasne jest więc, że Tomas to tchórz, a Ebba to heroiczna matka i zawiedziona zachowaniem męża żona. Tyle że już wkrótce pojawią się wątpliwości. Czy termin "tchórz" i "bohater" mają tu jakiekolwiek odniesienie. Tomas i Ebba poddali się bowiem instynktom, zachowali się nie jak świadomi, myślący ludzie, lecz jak zwierzęta reagujące na bodźce. Problem polega na tym, że ich mechanizmy instynktowne działają według różnych paradygmatów. U Tomasa zadziałał instynkt samozachowawczy, u Ebby instynkt stadny. Ebba nie potrafi funkcjonować jako jednostka. Definiuje siebie poprzez bycie matką, żoną, monogamiczną relację. Widać to najwyraźniej w jej rozmowie z inną turystką, zwolenniczką wolnych związków. Czy skoro zachowała się zgodnie z wpisanym w nią instynktem możemy o niej mówić jako o bohaterce?
No dobrze. Skoro sama sytuacja wpada w szarą strefę niejasności, to może późniejsze zachowania są jednoznaczne. Tomas idzie w zaparte i nie chce się do swojego tchórzostwa przyznać. Ebba z kolei domaga się jego ukorzenia i nie będzie stronić od publicznego aktu pohańbienia. Ale i tu Östlund tak poprowadzi akcję, że sytuacja przestanie być jednoznaczna. Tomas i Ebba zachowują się tutaj jak ludzie pierwotni, nadając pewnym zachowaniom magiczny charakter. Tomas stawia na siłę zapomnienia, zgodnie z zasadą, o czym się nie mówi, to nie istnieje. Ebba z kolei wierzy w moc słowa jako siły sprawczej. Znów więc mamy do czynienia z tym samym mechanizmem, tyle że z różnymi układami odniesienia. Skąd więc jeden układ ma mieć wyższość na drugim?
Każda scena prowadzi u Östlunda do kolejnego "ale". Zanim zakończy się film ujrzymy portrety psychologiczne kilku osób w pełnej krasie ich skomplikowania. Reżyser odrzuca radykalizm jednoznacznych sądów, choć nie odrzuca prawdziwości tychże ocen. Pokazuje po prostu, że są one niepełne, że każdy osąd rzuca cień, który z kolei rzuca kolejny cień i tak aż do całkowitego rozmycia się bieli i czerni w szarości.
"Turysta" to jeden z tych filmów, po których można godzinami prowadzić gorące dyskusje. I to mi się w nim tak spodobało.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz