地獄でなぜ悪い (2013)
"Zabawmy się w piekle" z czystym sumieniem polecić mogę w zasadzie jedynie tym, którzy dopiero przymierzają się do rozpoczęcia przygody z dziwacznym kinem japońskim. Film Siona Sono będzie idealnym kursem przygotowawczym. Zawiera bowiem sporo z typowych dla tej odmiany kina elementów, ale podane zostały w taki sposób, który będzie zrozumiały dla widzów zaznajomionych z postmodernistycznymi zabawami gatunkowi (np. z twórczością Tarantino).
Mamy więc tutaj do czynienia z absurdem w stężeniu, którego nie wytrzyma nikt zdeterminowany, by wszystko, co widzi, wyjaśnić logicznie. Kolejne wydarzenia przeczą zdrowemu rozsądkowi, prawom fizyki i biologii. Sono dusi historię dwóch gangsterskich klanów w gęstym sosie kiczu i groteski. Większość bohaterów to karykatury popkulturowych postaci. Zaś finałowa jatka to barokowe widowisko, gdzie bogactwo zdobień zastąpione został hektolitrami krwi i brutalnymi scenami czystego komizmu.
"Zabawmy się w piekle" to również hołd złożony kinu w jego naiwnej (choć wcale nie niewinnej) inkarnacji, pełnej pasjonatów, którzy kochają kino nie ze względu na wartości estetyczne czy intelektualne, tylko dla niego samego. Ta radość jest zarazem godna pozazdroszczenia i przerażająca (dla tych, co tego nie pojmują) w swojej obojętność wobec tego, co społecznie uznaje się normę. Sono pokazuje, że kino u swych korzeni nie jest sztuką budującą, lecz destrukcyjną. To kult entropii, w którym nie ma nic złego... pod warunkiem, że jest to dla zajmujących się kinem zrozumiałe i zaakceptowane.
Mimo wszystkich absurdów i szaleństw mnie ten film aż tak bardzo nie zachwycił. A to właśnie z tych powodów, dla których polecam go początkującym fanom kina japońskiego. "Zabawmy się w piekle" jest jak dla mnie za mało hardcore'owe, absurdalne i kiczowate. Nie czułem, że twórcy poszli tu na całość.
Ocena: 5
Mamy więc tutaj do czynienia z absurdem w stężeniu, którego nie wytrzyma nikt zdeterminowany, by wszystko, co widzi, wyjaśnić logicznie. Kolejne wydarzenia przeczą zdrowemu rozsądkowi, prawom fizyki i biologii. Sono dusi historię dwóch gangsterskich klanów w gęstym sosie kiczu i groteski. Większość bohaterów to karykatury popkulturowych postaci. Zaś finałowa jatka to barokowe widowisko, gdzie bogactwo zdobień zastąpione został hektolitrami krwi i brutalnymi scenami czystego komizmu.
"Zabawmy się w piekle" to również hołd złożony kinu w jego naiwnej (choć wcale nie niewinnej) inkarnacji, pełnej pasjonatów, którzy kochają kino nie ze względu na wartości estetyczne czy intelektualne, tylko dla niego samego. Ta radość jest zarazem godna pozazdroszczenia i przerażająca (dla tych, co tego nie pojmują) w swojej obojętność wobec tego, co społecznie uznaje się normę. Sono pokazuje, że kino u swych korzeni nie jest sztuką budującą, lecz destrukcyjną. To kult entropii, w którym nie ma nic złego... pod warunkiem, że jest to dla zajmujących się kinem zrozumiałe i zaakceptowane.
Mimo wszystkich absurdów i szaleństw mnie ten film aż tak bardzo nie zachwycił. A to właśnie z tych powodów, dla których polecam go początkującym fanom kina japońskiego. "Zabawmy się w piekle" jest jak dla mnie za mało hardcore'owe, absurdalne i kiczowate. Nie czułem, że twórcy poszli tu na całość.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz