The Rover (2014)
David Michôd powraca do wizji Australii, którą zaprezentował już (jako scenarzysta) w krótkim metrażu "I Love Sarah Jane". Różnica polega w zasadzie wyłącznie na tym, że tam cywilizacyjny regres został wywołany epidemią zombie, zaś we "Włóczędze" impuls dał kryzys ekonomiczny. Przyczyny mogą być różne, ale efekt końcowy jest ten sam: Australia jako kraj ludzi pozbawionych złudzeń, nadziei i motywacji. Mieszkańcy dzielą się na przegranych, zobojętniałych i martwych.
Sam w sobie "Włóczęga" nie robi aż tak dobrego wrażenia, jak poprzedni film Michôda "Królestwo zwierząt". Wydaje mi się przekombinowany. Ma ten same problemy, co "Zabić, jak to łatwo powiedzieć", tyle że w mniejszym natężeniu. Michôd przesadza z formą. Jego film staje się dziwacznym koktajlem zrobionym ze scen rodem z "Mad Maxa" połączonych z klimatem "Kreta" Jodorowsky'ego i doprawionych muzycznymi eksperymentami (choć powinienem raczej napisać: dźwiękowymi, bo do tego, czy rzeczywiście była to muzyka, można się spierać).
Za to "Włóczęga" jest doskonały pod względem aktorskim. Chciałbym powiedzieć, że pozytywnie zaskoczył mnie Robert Pattinson, ale to nie byłaby do końca prawda. Zaskoczył mnie w "Cosmopolis". Teraz jedynie potwierdził, że jest piekielnie utalentowanym aktorem. Po roli we "Włóczędze" moja opinia o nim tylko się polepszyła. W tej chwili uważam go już za jednego z najlepszych, jeśli nie za najlepszego, aktora swojego pokolenia.
Świetny jest też Guy Pearce. Raz jeszcze udowodnił, że jego talent uzależniony jest od tego, gdzie pracuje. Kiedy jest w Hollywood wypada miernie (vide "Bóg zemsty" czy "Prometeusz"). Kiedy jest w Australii jest bezbłędny.
Ocena: 7
Sam w sobie "Włóczęga" nie robi aż tak dobrego wrażenia, jak poprzedni film Michôda "Królestwo zwierząt". Wydaje mi się przekombinowany. Ma ten same problemy, co "Zabić, jak to łatwo powiedzieć", tyle że w mniejszym natężeniu. Michôd przesadza z formą. Jego film staje się dziwacznym koktajlem zrobionym ze scen rodem z "Mad Maxa" połączonych z klimatem "Kreta" Jodorowsky'ego i doprawionych muzycznymi eksperymentami (choć powinienem raczej napisać: dźwiękowymi, bo do tego, czy rzeczywiście była to muzyka, można się spierać).
Za to "Włóczęga" jest doskonały pod względem aktorskim. Chciałbym powiedzieć, że pozytywnie zaskoczył mnie Robert Pattinson, ale to nie byłaby do końca prawda. Zaskoczył mnie w "Cosmopolis". Teraz jedynie potwierdził, że jest piekielnie utalentowanym aktorem. Po roli we "Włóczędze" moja opinia o nim tylko się polepszyła. W tej chwili uważam go już za jednego z najlepszych, jeśli nie za najlepszego, aktora swojego pokolenia.
Świetny jest też Guy Pearce. Raz jeszcze udowodnił, że jego talent uzależniony jest od tego, gdzie pracuje. Kiedy jest w Hollywood wypada miernie (vide "Bóg zemsty" czy "Prometeusz"). Kiedy jest w Australii jest bezbłędny.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz