WolfCop (2014)
Tego mi było potrzeba. "Gliniarz wilkołak" to kino świadomego kiczu i tandety. Twórcy z premedytacją wykręcają głupie numery, tworzą absurdalne zbitki fabularne i bawią się w wymyślanie jak najbardziej kretyńskich zwrotów akcji. A wszystko to zostało jeszcze okraszone tanimi, a jednak doskonałymi efektami specjalnymi. Dla większości widzów to, co reprezentuje sobą "Gliniarz wilkołak" będzie nie do zniesienia, ja jednak jestem fanem tego typu filmów, a dawno już nic podobnego nie widziałem, więc bawiłem się na nim pierwszorzędnie.
Najlepsze są oczywiście sceny przemiany w wilkołaka. Twórcy mocno się napracowali, żeby zapewnić widzom frajdę. Ich wysiłki nie idą na marne. Kiedy po raz pierwszy bohater przemienia się w zwierzaka, płakałem ze śmiechu. Takiej transformacji jeszcze nie widziałem. Później było jeszcze kilka scen, które na dłużej zapamiętam (w tym scena seksu, gdy bohater jest wilkiem). Ale na moją wysoką ocenę twórcy filmu zapracowali dbałością o szczegóły. Podoba mi się sam pomysł miasteczka, dziwaczne lokalne święto, bohater-alkoholik i oczywiście garść trafnych one-linerów.
Ocena: 7
Najlepsze są oczywiście sceny przemiany w wilkołaka. Twórcy mocno się napracowali, żeby zapewnić widzom frajdę. Ich wysiłki nie idą na marne. Kiedy po raz pierwszy bohater przemienia się w zwierzaka, płakałem ze śmiechu. Takiej transformacji jeszcze nie widziałem. Później było jeszcze kilka scen, które na dłużej zapamiętam (w tym scena seksu, gdy bohater jest wilkiem). Ale na moją wysoką ocenę twórcy filmu zapracowali dbałością o szczegóły. Podoba mi się sam pomysł miasteczka, dziwaczne lokalne święto, bohater-alkoholik i oczywiście garść trafnych one-linerów.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz