Calvary (2014)

Kościół jako instytucja mająca monopol na zbawienie okazała się kompletnym fiaskiem. Taki morał można wysnuć z filmu "Calvary".



John Michael McDonagh kreśli ponurą wizję świata, w którym życie duchowe naprawdę stało się kwestią indywidualną. I to wcale nie za sprawą świadomych, przemyślanych wyborów poszczególnych ludzi, lecz przez absolutną niemoc jaką jest kościół instytucjonalny jako całość oraz poszczególni księża z osobna.

Kościół zawodzi na wszystkich frontach. Z jednej strony jest źródłem krzywd, poprzez hodowanie pedofilii i nieumiejętność z radzeniem sobie z grzesznikami i krzywdzicielami w gronie kleru. Ale druga strona jest jeszcze bardziej destrukcyjna. A jest nią bezgraniczna bezradność wobec grzechu i ludzkich słabości. Główny bohater otoczony jest przez ludzi, którzy niszczą siebie, niszczą innych lub noszą się z takimi zamiarami. Bohater nie potrafi pomóc żadnemu z nich. Jest biernym obserwatorem, ewentualnie ironicznym słuchaczem. Gdyby jeszcze był naiwny w swoim zachowaniu! Ale nie, on potrafi całkiem trafnie zdiagnozować każdy przypadek. Problem polega na tym, że nie ma żadnych rozwiązań. A już największym zawodem jest jego postępowanie wobec ofiary księdza-pedofila, który na samym początku filmu zapowiada, że za tydzień go zabije. Bohater doskonale wie, kim jest grożąca mu osoba. A jednak przez cały tydzień nie robi nic, by nawiązać z nim kontakt, dotrzeć do niego. Ostateczne spotkanie jest więc w tym przypadku bezdenną głupotą i dla nikogo nie będzie zaskoczeniem to, jak się sprawy potoczą.

W całym filmie są jedynie dwa przypadki sugerujące pozytywny obraz wiary. Ale tylko jeden można jako tako wiązać z postacią głównego księdza. To jego córka. Jednak w tym przypadku mniejsze znaczenia ma fakt, że był on księdzem, a większe to, że był ojcem, który uczył ją, czym jest przebaczenie. Drugą jest turystka, której mąż został zabity w wypadku samochodowym. Jej wiara jest silna i niezachwiana i kapłani nie są jej do niczego potrzebni, poza odprawieniem sakramentalnego rytuału oczywiście.

A co do samego filmu, to ma on sporo doskonały partii dialogowych. Już pierwsze zdania w konfesjonale zwracają uwagę. Później będzie jeszcze lepiej. Do tego wszystkiego Brendan Gleeson stworzył doskonałą kreację aktorską, choć ma w swojej karierze kilka lepszych występów. Fajnie też było zobaczyć Chrisa O'Dowda w bardziej dramatycznym wydaniu. Przynajmniej po tej stronie Atlantyku dostaje mocniej zróżnicowane role do grania.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)