Land of My Dreams (2012)
Spośród czterech krótkometrażówek Yanna Gonzaleza, jakie zobaczyłem, "Land of My Dreams" spodobało mi się najmniej. Ze zdumieniem więc odkryłem, że nie jest to jedna z pierwszych, a jedna z ostatnich rzeczy, jakie nakręcił.
Jak we wszystkich innych filmach Gonzaleza, tak i tu mamy mocno teatralną formę ze scenicznie deklamowanymi monologami. I to właśnie te monologi nie przypadły mi do gustu. Pogadanki matki wydały mi się zbyt nadęte i pretensjonalne. A przez to sama forma była jakaś sztuczna, przytłaczająca i ciężka.
Ale z drugiej strony główna piosenka była fajna. A sam pomysł striptizu jako czegoś na kształt religijno-charytatywnej misji też mi się spodobał.
Ocena: 5
Jak we wszystkich innych filmach Gonzaleza, tak i tu mamy mocno teatralną formę ze scenicznie deklamowanymi monologami. I to właśnie te monologi nie przypadły mi do gustu. Pogadanki matki wydały mi się zbyt nadęte i pretensjonalne. A przez to sama forma była jakaś sztuczna, przytłaczająca i ciężka.
Ale z drugiej strony główna piosenka była fajna. A sam pomysł striptizu jako czegoś na kształt religijno-charytatywnej misji też mi się spodobał.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz