Seventh Son (2014)
Z seansu "Siódmego Syna" wyszedłem bardzo rozczarowany. Spodziewałem się totalnego badziewia, tymczasem ku mojemu zdumieniu film nie jest nawet w połowie tak zły, jak być powinien. Przypominał mi kino spod znaku peplum: niezbyt ambitne, z prostą fabułą i schematycznie zarysowanymi postaciami, ale fajną narracją.
Nie ma w tym filmie nic, co w jakikolwiek sposób wyróżniałoby go na tle tysięcy historii fantasy. Zestaw standardowych postaci osadzono w bardzo typowym świecie. Wyróżnikiem mogłaby być obsada, ale większość z gwiazd nie po raz pierwszy trafia do fantastyki. Jednak póki seans trwa, póty całość naprawdę dobrze się ogląda. Reżyser potrafił doskonale opakować wszystkie te kalki, kopie i schematy. Jego pomysły nie są zresztą zbyt wydumane. Wszystko rozgrywa się na poziomie tempa, wizualnej estetyki i poprawnej gry aktorskiej.
Największym błędem okazało się zbyt mocne skoncentrowanie się na trzymanie płynności narracji. Przez to nie ma w filmie miejsca na budowanie relacji pomiędzy bohaterami, na poznanie ich charakterów, motywacji. Dzięki aktorom postaci trochę ożyły, ale nie na tyle, bym mocno przejmował się ich losem. Ta umowność sprawia, że całość chyba lepiej ogląda się tym, którzy tak jak ja doskonale znają gatunek i mogą sobie dopowiedzieć to, co tak skrzętnie zostało w filmie pominięte.
"Siódmy Syn" mimo obecności Kita Haringtona nie jest rzeczą z tej samej półki co "Gra o tron". To raczej lekka bajeczka markująca mrok tak, by nikogo naprawdę nie wzburzyć czy przestraszyć.
Ocena: 6
Nie ma w tym filmie nic, co w jakikolwiek sposób wyróżniałoby go na tle tysięcy historii fantasy. Zestaw standardowych postaci osadzono w bardzo typowym świecie. Wyróżnikiem mogłaby być obsada, ale większość z gwiazd nie po raz pierwszy trafia do fantastyki. Jednak póki seans trwa, póty całość naprawdę dobrze się ogląda. Reżyser potrafił doskonale opakować wszystkie te kalki, kopie i schematy. Jego pomysły nie są zresztą zbyt wydumane. Wszystko rozgrywa się na poziomie tempa, wizualnej estetyki i poprawnej gry aktorskiej.
Największym błędem okazało się zbyt mocne skoncentrowanie się na trzymanie płynności narracji. Przez to nie ma w filmie miejsca na budowanie relacji pomiędzy bohaterami, na poznanie ich charakterów, motywacji. Dzięki aktorom postaci trochę ożyły, ale nie na tyle, bym mocno przejmował się ich losem. Ta umowność sprawia, że całość chyba lepiej ogląda się tym, którzy tak jak ja doskonale znają gatunek i mogą sobie dopowiedzieć to, co tak skrzętnie zostało w filmie pominięte.
"Siódmy Syn" mimo obecności Kita Haringtona nie jest rzeczą z tej samej półki co "Gra o tron". To raczej lekka bajeczka markująca mrok tak, by nikogo naprawdę nie wzburzyć czy przestraszyć.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz